당신은 주제를 찾고 있습니까 “mowa końcowa w sądzie wzór – Mowa mecenasa Edwarda Turczynowicza w procesie apelacyjnym Henryka Stokłosy“? 다음 카테고리의 웹사이트 you.future-user.com 에서 귀하의 모든 질문에 답변해 드립니다: https://you.future-user.com/blog. 바로 아래에서 답을 찾을 수 있습니다. 작성자 ExpressTV 이(가) 작성한 기사에는 조회수 2,190회 및 좋아요 3개 개의 좋아요가 있습니다.
Table of Contents
mowa końcowa w sądzie wzór 주제에 대한 동영상 보기
여기에서 이 주제에 대한 비디오를 시청하십시오. 주의 깊게 살펴보고 읽고 있는 내용에 대한 피드백을 제공하세요!
d여기에서 Mowa mecenasa Edwarda Turczynowicza w procesie apelacyjnym Henryka Stokłosy – mowa końcowa w sądzie wzór 주제에 대한 세부정보를 참조하세요
Mowa obrońcy mecenasa Edwarda Turczynowicza, który ocenia działania prokuratura Roberta Kiełka i sędziego Mariusza Sygreli. Sąd Apelacyjny bada, czy sąd pierwszej instancji prawidłowo przeprowadził postępowanie, które doprowadziło do skazania Henryka Stokłosy oraz współoskarżonych.
mowa końcowa w sądzie wzór 주제에 대한 자세한 내용은 여기를 참조하세요.
Mowa końcowa – E i M MILLER Adwokaci Sp. P.
Jeżeli w sprawie pewne kwestie są wątpliwe lub niejednoznaczne mowa końcowa wygłaszana przed sądem powinna kłaść nacisk na ich interpretacje …
Source: eim.waw.pl
Date Published: 8/29/2022
View: 8278
ZWYCIĘSKA MOWA KOŃCOWA NA ZAKOŃCZENIE 5 …
Rafała Wiatr i apl. adw. Krzysztofa Krupę. ***. Treść mowy końcowej: „Wysoki Sądzie, w ocenie oskarżenia materiał dowodowy zgromadzony w …
Source: www.wiatr.wroc.pl
Date Published: 3/30/2022
View: 592
Scenariusz symulacji rozprawy karnej
Kinga skiero- wała też sprawę do sądu o sądowy zakaz zbliżania się Roberta do niej i Tomka. … (zwraca się do obrońcy) (mowa końcowa obrońcy). — Dziękuję.
Source: courtwatch.pl
Date Published: 8/27/2021
View: 5693
Mowa końcowa od A do Z – PrawnikLewandowska.pl
W USA mowa końcowa prawnika może rzeczywiście dużo zmienić. Przemawia on bowiem nie tylko do sądu, ale w szczególności do ławy przysięgłych, …
Source: prawniklewandowska.pl
Date Published: 1/5/2022
View: 202
Wiem, że nic nie wiem – czyli jak wygłaszać przemówienie w …
Wystąpienia w sądzie to fechtunek na słowa, nieustanne parowanie ataków … Dobra mowa obrończa jest kompilacją wiedzy fachowej, sztuki logicznego myślenia, …
Source: www.edukacjaprawnicza.pl
Date Published: 6/3/2021
View: 3694
MOWA KOŃCOWA – Firma Money.pl
Mam wygłościć swoja mowę końcową w sprawie karnej:( … A może kotoś ma jakiś dobry wzór bądź zasady jak wygłosić taką mowę?
Source: msp.money.pl
Date Published: 1/26/2021
View: 7673
Mowa końcowa mecenasa Krzysztofa Stępińskiego w sprawie …
Sąd uniewinnił działacza OSA Macieja Bajkowskiego, który odpowiadał za wyświetlenie projektorem hasła na Pałacu Prezydenckim: „Zdradza ojczyznę, …
Source: archiwumosiatynskiego.pl
Date Published: 11/15/2021
View: 320
7 zasad jak przygotować mowę końcową – Kancelaria 2.0
Zanim jednak zapadł tak wyczekiwany wyrok przyszedł jak zwykle czas na mowy końcowe. Tym razem ten moment nieco mnie zaskoczył.. Po …
Source: kancelaria2-0.pl
Date Published: 2/4/2022
View: 4384
Adam Stefaniak Wygłaszanie mowy w procesie cywilnym
Mowa ma dopomóc sądowi w znalezieniu właściwej formuły roz strzygnięcia. … wyrażenia następującego poglądu: końcowa część dłuższej mowy powinna.
Source: bazhum.muzhp.pl
Date Published: 9/28/2022
View: 3112
주제와 관련된 이미지 mowa końcowa w sądzie wzór
주제와 관련된 더 많은 사진을 참조하십시오 Mowa mecenasa Edwarda Turczynowicza w procesie apelacyjnym Henryka Stokłosy. 댓글에서 더 많은 관련 이미지를 보거나 필요한 경우 더 많은 관련 기사를 볼 수 있습니다.

주제에 대한 기사 평가 mowa końcowa w sądzie wzór
- Author: ExpressTV
- Views: 조회수 2,190회
- Likes: 좋아요 3개
- Date Published: 2014. 3. 4.
- Video Url link: https://www.youtube.com/watch?v=8CojciSJgAg
Jak napisać mowę końcowa?
Mowa końcowa ma jedynie podsumować najważniejsze poczynione ustalenia – z punktu widzenia naszego klienta. Ostatnią częścią mowy końcowej powinno być zakończenie, które w kilku zdaniach powinno podsumowywać postępowanie oraz zawierać wyraźny wniosek końcowy, np.
Kto wygłasza mowę końcowa?
Mowa końcowa oskarżyciela posiłkowego
Mowa oskarżyciela posiłkowego ma swoją specyfikę, gdyż teoretycznie wygłaszana jest w drugiej kolejności po powie prokuratora, ale przed mową obrońcy oskarżonego.
Jak zakończyć mowę obronna?
– podobnie jak rozpoczęcie, taki i zakończenie powinno być intrygujące. Większość ludzi najlepiej pamięta to, co było mówione na początku i na końcu. Zakończenie powinno być podsumowaniem naszego wystąpienia, spinającą całość „klamerką”, która nawiązuje do początku przemówienia.
Jak powinna wyglądać mowa Obrończa?
Dobra mowa obrończa jest kompilacją wiedzy fachowej, sztuki logicznego myślenia, posługiwania się anegdotą, znajomością historii, filozofii i literatury. Nie możemy oferować jedynie wielogodzinnego monologu prawniczego, musimy dać słuchaczowi odetchnąć, wychodząc swoimi argumentami poza suche paragrafy.
Jak się pisze przemówienie przykład?
- Napisanie przemówienia wymaga zaangażowania w poruszaną sprawę.
- Przemyśl dokładnie cel przemówienia. …
- Zgromadź potrzebne informacje na poruszany temat.
- Zrób plan przemówienia. …
- Argumenty i dowody ułóż w odpowiedniej kolejności.
- Zadbaj o porządek i kompozycję wypowiedzi – kolejne części powinny logicznie z siebie wynikać.
Jak się bronić w sądzie karnym?
Obrona w procesie karnym zależy od konkretnych okoliczności popełnionego przestępstwa, warunków sprawcy, stopnia zawinienia. W każdej sprawie warto jak najszybciej skonsultować linię obrony z doświadczonym adwokatem w sprawach karnych.
Co powiedzieć na koniec pogrzebu?
Mowa pogrzebowa ma skupiać się przede wszystkim na zmarłym – jego życiu, cechach charakteru, dokonaniach. Dobrze jest zacząć wspomnienia poprzez nawiązanie do jakiejś konkretnej sytuacji z jego życia – taki zabieg sprawi, że mowa nie będzie tylko zwykłym przemówieniem.
Jak dobrze wygłosić przemówienie?
Należy również postarać się mówić interesująco, sugestywnie, zrozumiale, by słuchacze byli zainteresowani. Nie można również przesadzać z gestykulacją, gdyż to rozprasza słuchaczy. Aby przemówienie było udane należy pamiętać także o innych, bardzo ważnych aspektach.
Jak zakończyć mowę pogrzebowa?
Koniec przemówienia powinien być poświęcony najbliższym zmarłego – jeśli mowę wygłasza małżonek, dziecko, rodzic – w ostatnich słowach dziękuje za otrzymane wsparcie w ciężkich chwilach i za przyjście na pogrzeb, może też poprosić o pamięć i modlitwę (jeśli uroczystość ma charakter religijny) za zmarłego.
Jak długie powinno być przemówienie?
Pisz krótko i zwięźle. Pamiętaj, że uwagę słuchaczy możesz utrzymać najwyżej kwadrans, nie ma więc sensu pisać długich i skomplikowanych tekstów. Jasno sprecyzuj, jaki jest cel twojego przemówienia – podziękowanie, prośba o coś, jakaś deklaracja itp.
Jak napisać przemówienie przydatne zwroty?
- „Bardzo dziękuję za sympatyczne spotkanie”.
- „Serdecznie dziękuję za gorące przyjęcie”.
- „Było mi niezmiernie miło”.
- „Cieszę się, że mogłem Państwa poznać i z Państwem współpracować”.
- „Dziękuję za Państwa aktywność podczas warsztatów”.
Od czego zacząć przemówienie?
Rozpoczęcie przemówienia powinno być przede wszystkim unikalne i intrygujące. Powinno się unikać prostych, nudnych formułek, które nakreślają tylko suche informacje. Przede wszystkim należy dobrze wiedzieć, kto jest naszym odbiorcom i zastanowić się nad rozpoczęciem, które może go rzeczywiście zaintrygować.
Jak zacząć przemówienie do klasy?
Można zacząć przemówienie historią, można pytaniem, można dowcipem. Nie wolno – nijako, bezbarwnie, przeciętnie. Takie banalne wstępy są killerami prezentacji. Od razu ziewamy.
Jak napisać mowę?
Używaj środków stylistycznych charakterystycznych dla przemówienia, takich jak pytania retoryczne, zdania rozkazujące, porównania, nawet metafory. Pisz ładnym, literackim językiem, nie używaj form potocznych ani gwarowych. Pisz krótko i zwięźle.
Jak się pisze mowę obronna?
Nie wdając się w drobiazgowe opisy, nie przywołując materiału dowodowego, nie przypominając o szczegółach, szczególnie tych niekorzystnych dla oskarżonego. Jasno zarysowujemy tezę. Wstęp powinien być niezbyt długi, aby nie zniechęcił słuchaczy do dalszego uważnego słuchania. To najobszerniejsza część przemowy.
E i M MILLER Adwokaci Sp. P.
Mowa końcowa jest najciekawszym i najważniejszym, wręcz decydującym momentem każdego procesu, tak przynajmniej uważa większość osób opierając się na wiedzy pozyskanej z amerykańskich filmów lub seriali o prawnikach.
Jednak czy to wyobrażenie ma cokolwiek wspólnego z praktyką procesową w Polsce? Czy faktycznie jest to taki ważny element procesu mogący zdecydować o losach prowadzonej sprawy, czy też działanie mające na celu przede wszystkim zrobienie przez adwokata wrażenia na swoim kliencie, poprzez zaimponowanie mu swoją charyzmą i elokwencją?
Mowa końcowa w procesie cywilnym
Analizując przepisy prawa dotyczące mowy końcowej, należy wskazać na art. 224 § 1 kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym „(sędzia) przewodniczący zamyka rozprawę po przeprowadzeniu dowodów i udzieleniu głosu stronom”.
Jest to jedyny przepis w kodeksie postępowania cywilnego, którego przedmiotem jest mowa końcowa.
Nie wynikają więc z niego żadne wytyczne i wymagania co do tego, jak mowa końcowa powinna wyglądać i jakie elementy czy informacje zawierać. Tak więc kształt, forma, długość i treść mowy końcowej zależą tylko i wyłącznie od wyboru, umiejętności, przyjętej strategii czy upodobań wygłaszającego ją adwokata.
W praktyce można się spotkać ze skrajnie różnymi metodami wygłaszania mów końcowych. Od skrajnie uproszczonego stwierdzenia, że pełnomocnik popiera stanowisko przedstawione w pozwie lub odpowiedzi na pozew bez przytaczania żadnej argumentacji na poparcie tego stanowiska.
Do nawet kilkugodzinnych wywodów rozpoczynających się od dokładnego opisu przebiegu całego postępowania sądowego, poprzez przytoczenie poglądów doktryny i judykatury na dany temat, a kończąc na odwołaniu się do zasad sprawiedliwości, słuszności, czy „ludzkiego spojrzenia” przez sędziego na daną sprawę.
Mowa końcowa jak napisać
Poglądów na wyższość danej metody wygłaszania mowy końcowej nad inną jest pewnie równie wiele jak adwokatów wykonujących zawód, jednak obecnie można zaobserwować odchodzenie od wyjątkowo długich i kwiecistych mów końcowych, wygłaszanych głównie przez tzw. „starych adwokatów” w kierunku mów przede wszystkim rzeczowych i konkretnych, a niekoniecznie długich.
Moim zdaniem jest to właściwa droga, ponieważ mowa końcowa kierowana powinna być do sędziego, a nie do klienta. O ile zaangażowany emocjonalnie w sprawę klient, w większości przypadków słucha z uwagą i ciekawością każdego słowa wygłoszonego przez jego adwokata licząc, że każde z tych słów powinno przekonać sędziego, co do słuszności i zasadności stanowiska klienta, które należy uwzględnić w całości, o tyle sędzia jest w tym momencie zazwyczaj dużo bardziej sceptyczny.
Oczywiście ciągle istnieją wybitni mówcy, którzy potrafią zaciekawić, a nawet porwać swoich słuchaczy podczas całej, trwającej ponad godzinę mowy końcowej, jednak są to przypadki sporadyczne, mające miejsce zazwyczaj podczas wykładów akademickich, a nie na salach sądowych.
W pozostałych przypadkach, nadmiernie długa i często, jedynie w wyobrażeniach wygłaszającego ją mówcy, „płomienna” mowa końcowa, najzwyczajniej nudzi i nuży wysłuchujących jej uczestników procesu, w tym sędziego, który za chwile ma zdecydować o treści wyroku.
Zdarzają się wręcz sytuacje, gdy w trakcie wygłaszania takiej mowy końcowej widać, jak sędzia zamiast słuchać jej z zaciekawieniem, spogląda co chwilę na zegarek irytując się na myśl, że w tym czasie mógłby już przeprowadzić kolejną rozprawę lub sporządza listę zakupów do wykonania w drodze do domu.
Mowa końcowa adwokata
Nie taki jest cel mowy końcowej wygłaszanej przez adwokata. Idealna mowa końcowa powinna przede wszystkim przykuć uwagę sędziego i podkreślić główne argumenty przemawiające za słusznością stanowiska klienta. Jeżeli w sprawie pewne kwestie są wątpliwe lub niejednoznaczne mowa końcowa wygłaszana przed sądem powinna kłaść nacisk na ich interpretacje zgodnie z interesem klienta oraz przytaczać wskazujące na to dowody.
W zależności od sytuacji procesowej w danej sprawie, wygłaszana przez adwokata mowa końcowa może podważać lub poddawać w wątpliwość argumenty strony przeciwnej. Moim zdaniem nie jest to jednak obligatoryjny element mowy końcowej, gdyż w niektórych sytuacjach lepiej jest tę kwestię przemilczeć i nie zwracać dodatkowej uwagi na argumenty przeciwnika, szczególnie jeżeli nie ma wystarczająco mocnych dowodów na ich skuteczne podważenie.
Mowa końcowa adwokata powinna być przede wszystkim ciekawa, gdyż jej głównym celem jest przykucie uwagi sędziego i przedstawienie mu punktu widzenia sprawy korzystnego z perspektywy klienta.
Długość mowy końcowej, powinna być dostosowana zarówno do objętości materiału dowodowego zebranego w ramach postępowania sądowego, jak również długości rozprawy bezpośrednio poprzedzającej jej wygłoszenie. Jeżeli rozprawa trwa już kilka godzin, nie jest dobrym pomysłem wygłaszanie bardzo długiej mowy końcowej.
Z kolei, jeżeli większość dowodów została przeprowadzona na wcześniejszych terminach rozpraw, a ostatnia rozprawa polega głównie na wygłoszeniu przez każdą ze stron mowy końcowej, to warto przypomnieć przebieg postępowania dowodowego nawet gdyby mowa końcowa miała trwać z tego powodu znacznie dłużej. Oczywiście w takiej sytuacji trzeba dbać o utrzymanie zainteresowania sędziego wygłaszaną mową końcową, gdyż w przeciwnym wypadku cały wysiłek włożony w przygotowanie i wygłoszenie mowy końcowej pójdzie na marne.
Mowa końcowa oskarżyciela posiłkowego
Z uwagi na przedmiot naszej praktyki adwokackiej, gdzie zajmujemy się reprezentacją osób poszkodowanych na skutek błędów lekarskich czy wypadków drogowych często mamy okazję występować w roli oskarżyciela posiłkowego w procesie karnym, gdyż wychodzimy z założenia, że jeżeli sprawa ma zostać poprowadzona dobrze to nie można jej przebiegu powierzyć wyłącznie w gestii prokuratury, która nie zawsze jest w stanie poświęcić każdej sprawie wymaganą ilość czasu i zaangażowania.
Mowa oskarżyciela posiłkowego ma swoją specyfikę, gdyż teoretycznie wygłaszana jest w drugiej kolejności po powie prokuratora, ale przed mową obrońcy oskarżonego. W praktyce często prokurator nie stawia się na ostatni termin rozprawy lub jego mowa jest bardzo krótka, więc mowa oskarżyciela posiłkowego musi zawierać najważniejsze argumenty potwierdzające zasadność wydania przez sąd wyroku skazującego oraz okoliczności przemawiające za oczekiwanym przez osobę pokrzywdzoną wymiarem kary dla oskarżonego. Jednocześnie nie powinna powielać okoliczności wygłoszonych na koniec procesu przez prokuratora oraz powinna przynajmniej częściowo odnosić się do argumentacji, którą podniesie za chwilę obrońca oskarżonego.
Co ważne, a bardzo mało profesjonalnych pełnomocników z tego korzysta, po wygłoszeniu mowy przez obrońcę oskarżonego, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego może ponownie poprosić sąd o udzielenie mu głosu celem odniesienia się do argumentów podniesionych w mówię obrończej. W ramach procesu karnego mowy końcowe mają większe znaczenie niż w procesach cywilnych, więc należy się do nich bardzo dokładnie przygotować. Szczególnie, że w przypadku wyroku uniewinniającego znacząco spadają szanse na uzyskanie odszkodowania, zadośćuczynienia czy renty dla osoby poszkodowanej.
Jeżeli mają Państwo pytania związane z treścią artykułu lub znaleźli się Państwo w podobnej sytuacji, serdecznie zapraszam do kontaktu:
telefonicznie pod nr 607 223 420
mailowo na adres [email protected]
Adwokat Michał Miller
ZWYCIĘSKA MOWA KOŃCOWA NA ZAKOŃCZENIE 5-LETNIEGO PROCESU – Wiatr i Partnerzy
MOWA KOŃCOWA
autorstwa apl. adw. Krzysztofa Krupy i r. pr. Rafała Wiatr, wygłoszona przez apl. adw. Krzysztofa Krupę, w imieniu oskarżycielki prywatnej Magdaleny Dobrzańskiej-Frasyniuk w procesie Romana S. oskarżonego o to że:
w dniu 4 października 2017 r. w trakcie wywiadu udzielonego internetowej telewizji w realu24.pl w programie pana Marcina Roli nadawanym na żywo znieważył oraz pomówił uczestniczki, w tym pokrzywdzoną Magdalenę Dobrzańską-Frasyniuk, manifestacji pod nazwą „3/10 CZARNY WTOREK – WIELKA ZBIÓRKA”, organizowanej w całej Polsce, w tym między innymi we Wrocławiu, która odbyła się dnia 3 października 2017 r., za pomocą środków masowego komunikowania, używając poniżej cytowanych słów wulgarnych, powszechnie uznanych za obraźliwe, obelżywe, pogardliwe i szkalujące:
„(…) bo ładne laski to idą na dyskotekę, a takie brzydkie, których nikt bzykać nie chce, to idą na demonstrację. Bo ja stałem i patrzyłem, nie? I stałem i sobie mówię: Którą bym bzyknął? Ta? O Jezu, o Boże. Nie, nie tą tylko nie, o Jezus. I tak stałem i i i wierzcie mi, że cały czas myślałem: Kto to r*cha? Doszedłem do wniosku, że nikt i dlatego idą w tej manifestacji.”,
„(…) nikt nie chce się nad nimi, nad nimi, że tak powiem, ulitować. Nikt nie chce pociągnąć za majtki, no to ona dawaaaj na manifestację.”,
„(…) no to niech to napiszą. „Niech ktoś nas wy**cha!” jesteśmy gotowe, jest równouprawnienie. Nas trzeba bzyknąć.”,
a więc o takie właściwości, które mogły poniżyć je w opinii publicznej i narazić na utratę zaufania potrzebnego dla działalności tej grupy, w tym Pokrzywdzonej Magdaleny Dobrzańskiej-Frasyniuk, – tj. przestępstwo z art. 212 § 1 k.k. w zw. z art. 212 § 2 k.k. w zw. z art. 216 § 1 k.k. w zw. z art. 216 § 2 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k.
Podczas ponownego rozpoznania sprawy oskarżycielka prywatna reprezentowana była przez prawników naszej Kancelarii: r. pr. Rafała Wiatr i apl. adw. Krzysztofa Krupę.
***
Treść mowy końcowej:
„Wysoki Sądzie, w ocenie oskarżenia materiał dowodowy zgromadzony w niniejszej sprawie nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, że dnia 04 października 2017 r. Roman S. w trakcie programu nadawanego na żywo w internetowej telewizji w realu24.pl, wypowiedział pod adresem uczestniczek manifestacji odbywających się pod nazwą „3/10 CZARNY WTOREK – WIELKA ZBIÓRKA” słowa wskazane w prywatnym akcie oskarżenia. Potwierdzają to dowody w postaci nagrania owego feralnego wywiadu, opinia biegłego oraz zeznania świadków i wyłącznie do takich wniosków może prowadzić ich prawidłowa ocena.
To co w niniejszej sprawie spowodowało, że haniebne słowa oskarżonego cytowane są na sali rozpraw w ramach już trzeciego przewodu sądowego, to kwestie materialnoprawne – problematyka wypełnienia przez Romana S. znamion przestępstw zniesławienia z art. 212 k.k. i znieważenia z art. 216 k.k. w ich kwalifikowanych formach, gdyż popełnionych za pośrednictwem środków masowego przekazu.
Sąd I instancji uprzednio rozpoznający sprawę nie dopatrzył się w zachowaniu sprawcy wypełnienia znamion przestępstwa z art. 212 kk. Zdaniem tegoż sądu słowa oskarżonego zawierały wyłącznie jego opinie i przez to nie stanowiły pomówienia. Sąd Odwoławczy trafnie stwierdził jednak, że twierdzenia oskarżonego nie zawierały tylko opinii. Skłonił się ku argumentacji zawartej w apelacji, iż w rzeczywistości słowa Romana S. pomawiają uczestniczki manifestacji, w tym oskarżycielkę prywatną, o konkretne postępowanie i właściwości.
Po pierwsze bowiem oskarżony stwierdził, że uczestniczki protestów uczęszczają na owe zgromadzenia głównie w celu nawiązywania relacji seksualnych.
„Kto to r*cha? Doszedłem do wniosku, że nikt i dlatego idą w tej manifestacji. Nikt nie chce się nad nimi, nad nimi, że tak powiem, ulitować. Nikt nie chce pociągnąć za majtki, no to ona dawaj na manifestację” – tymi słowami oskarżony zarzucił pokrzywdzonym, że ich motywacją była głównie jakaś desperacka chęć nawiązania relacji seksualnych, a nie zabrania głosu w ważnej społecznie sprawie. Prawdziwość tego zarzutu jest jak najbardziej możliwa do zweryfikowania.
Oskarżony doskonale wiedział, w jakim celu kobiety te manifestowały swoje poglądy. Nie krył również przed Sądem, że jest im przeciwny. Ma do tego pełne prawo. Ale Roman S. chciał przykryć ten rzeczywisty społeczny cel manifestacji pomówieniem jej uczestniczek o motywacje wyłącznie seksualne, o pragnienie życia w rozwiązłości, co miało zaszkodzić działalności pokrzywdzonych i spowodować utratę zaufania społecznego.
Z tego względu Sąd drugiej instancji uznał te słowa za pomówienie o konkretne zachowanie.
Słowa oskarżonego: „Kto to r*cha? Doszedłem do wniosku, że nikt i dlatego idą w tej manifestacji” zawierają w sobie jeszcze jeden zniesławiający cios wymierzony w stronę uczestniczek manifestacji. Oskarżony pomówił pokrzywdzone, że ze względu na swój wygląd nie pozostają one w żadnych relacjach seksualnych. Nie jest to opinia, lecz zarzut, którego prawdziwość jak najbardziej można zweryfikować. Oskarżony stwierdził tak, nie tylko aby po prostu poniżyć uczestniczki manifestacji, ale także w celu zdeprecjonowania ich wiarygodności niezbędnej do ich społecznej działalności. Bo wedle logiki Romana S. kobieta, która ze względu na jej wygląd nie współżyje z mężczyznami, nie może przecież zajść w ciążę, a więc kwestie aborcyjne zupełnie jej nie dotyczą. Takim zarzutem oskarżony wskazuje przeto, że uczestniczki manifestacji wypowiadały się na tematy im obce. Ciężko o bardziej dyskredytujący zarzut w tym przypadku.
Należy w tym miejscu wyraźnie podkreślić, że niestety nie pierwszy raz spotykam się, z takim mizoginicznym zarzutem wygłoszonym w Internecie, że kobiety o feministycznych poglądach wypowiadają się na tematy, które ich nie dotyczą, bo autorzy takich twierdzeń, „o zgrozo”, nie chcieliby z nimi współżyć.
Podobną prawnokarną ocenę słów Romana S. wyraził również Sąd Odwoławczy w swym wyroku. Dopatrzył się w nich pomówienia oskarżycielki prywatnej o określone fakty i właściwości. Uznał także, że pomówienie to może przyczynić się do utraty zaufania dla ich działalności. Wskazane wyżej okoliczności przesądzają o wypełnieniu przez oskarżonego znamion przestępstwa zniesławienia z art. 212 § 2 k.k.
Sąd Odwoławczy przyznał również, że słowa oskarżonego, oprócz tego, że zniesławiły uczestniczki manifestacji, stanowiły również znieważenie.
Twierdzenia Romana S. nie niosły z sobą żadnej wartości i polemiki, miały zaś na celu głównie obrazę i poniżenie protestujących kobiet – to jest oczywiste. Sąd I instancji błędnie uznał, iż nie ma tu mowy o znieważeniu, jako że nie można znieważyć grupy osób, gdy nie w sposób ustalić osób wchodzących w skład tej grupy, z czym mamy do czynienia w przedmiotowym stanie faktycznym.
Za sądem II instancji muszę jednak podkreślić, że jak najbardziej możemy mówić o karalnym znieważeniu, gdy sprawca kieruje swoje słowa pod adresem grupy osób. Wystarczy bowiem, że możliwe będzie ustalenie jakie konkretnie osoby znajdowały się w takiej grupie. Nie podlega wątpliwości, że jesteśmy w stanie dotrzeć do danych personalnych uczestniczek manifestacji, co nota bene wykazano w trakcie postępowania – wzywając na świadków kobiety pokrzywdzone słowami oskarżonego.
Aprioryczne założenie, że zabronione jest znieważenie jednej zindywidualizowanej osoby, a legalne jest znieważenie grupy lecz za pomocą ogólnego określenia, jest po prostu błędne i prowadzi do bardzo daleko idących negatywnych skutków na niwie debaty publicznej.
W tym miejscu za Sądem Odwoławczym jeszcze raz wymaga podkreślenia, że po pierwsze słowa oskarżonego nie mieściły się w granicach dozwolonej krytyki, lecz stanowiły wyłącznie zniewagę – a po drugie skierowane zostały przeciwko grupie, zaś dane osobowe jej członków jak najbardziej można ustalić. Łącznie przesądza to o popełnieniu przez oskarżonego przestępstwa znieważenia, co potwierdził wyrok Sądu Odwoławczego.
Opisane wyżej okoliczności oraz dokonana subsumpcja, jednoznacznie wskazują, że Roman S. wypełnił znamiona przestępstw zarzuconych mu w prywatnym akcie oskarżone, tj. z art. 212 § 1 w zw. z art. 212 § 2 i art. 216 § 1 w zw. z art. 216 § 2 w zw. z art. 11 § 2 k.k. Powyższe potwierdził również Sąd Odwoławczy i tak też nakazał interpretować zachowanie Romana S.
Wina oskarżonego nie budzi najmniejszych wątpliwości. Na społeczną szkodliwość czynu Romana S. wpływają natomiast takie okoliczności jak społeczny wymiar manifestacji z 03.10.2017 r. i aktywistycznej działalności pokrzywdzonych, forma wypowiedz sprawcy, jego karygodna motywacja zmierzająca wyłącznie do zdyskredytowania oskarżycielki prywatnej i innych kobiet w oczach opinii publicznej, liczone dziś w milionach wyświetlenia nagrania, fakt posiadania prawniczego wykształcenia przez oskarżonego, jego internetowa medialna „recydywa” w tego rodzaju zachowaniach i co najważniejsze – zdeptanie przez Romana S. w tych kilku zdaniach jakże wielu wartości – od wolności wypowiedzi po ludzką godność.
Oskarżony swymi słowami usiłował odebrać kobietom prawo do posiadania odmiennych poglądów. Roman S. potraktował uczestniczki manifestacji wyłącznie jako przedmioty jego ewentualnego łaskawego zainteresowania seksualnego. Jego intencją było pozbawienie licznych pokrzywdzonych, w tym oskarżycielki prywatnej, ich podmiotowości – prawa do bycia podmiotem praw i poglądów politycznych – podmiotem chcącym współdecydować o tym, jak ma wyglądać polskie ustawodawstw aborcyjne, które przecież tak bezpośrednio dotyczy protestujących kobiet.
Oskarżony zrobił to w sposób chyba najbardziej obrzydliwy, w jaki mógł. W tak delikatnej i społecznie doniosłej sprawie, jaką jest prawo aborcyjne w Polsce, aby zdyskredytować protestujące kobiety, odwołał się do ich seksualności, powierzchowności, jakichś tylko jemu znanych subiektywnych kryteriów wartościowania drugiego człowieka. Kryteriów na podstawie których uznaje on ludzi za godnych lub niegodnych wypowiadania się o sprawach społecznych.
Owszem, granice wolności wypowiedzi nieustannie ewoluują. Ale niezmienną pozostaje zasada, zgodnie z którą wolność wypowiedzi nie jest prawem do zniesławiania i poniżania. Nie jest prawem do formułowania oczywiście nieuzasadnionych i obraźliwych ocen. Wreszcie kończy się tam, gdzie narusza cudze dobra – czyjąś godność, cześć i dobre imię, gdzie usiłuje odebrać podmiotowość.
Wysoki Sądzie, Internet nie rządzi się swoimi prawami, nie gdy chodzi o prawo karne. Wręcz należy zwrócić uwagę na to, że dzisiaj, gdy treści w Internecie rozchodzą się lotem błyskawicy i nigdy z niego nie znikają, obrona swych praw przez pokrzywdzonych staje się niezwykle trudna. Często gdy orientują się oni, że ich dobre imię i cześć zostały naruszone, to te treści zdążyły już dotrzeć do milionów osób. Organy ścigania nagminnie zasłaniają się przed wszczęciem postępowania nieuchwytnością internetowych przestępców i brakiem środków technicznych do ich zwalczania. Jak mają zatem bronić się ofiary takich nagrań, jeżeli nie przed sądem, który powinien dawać im gwarancję ochrony ich praw?
Owszem – gdyby chcieć wyeliminować mowę nienawiści z Internetu, to trzeba by dziś Internet zlikwidować. Ale małymi krokami, takimi właśnie jak to postępowanie, możemy sprawić, że internetowi przestępcy przestaną czuć się bezkarni. Możemy, a nawet powinniśmy prowadzić do upowszechnienia przekonania, że każdy hejter dla zabawy poniżający inne osoby, musi liczyć się z nieuchronną karą.
Jak nigdy dotąd potrzebujemy więc realizacji dyrektywy pozytywnej prewencji ogólnej – stworzenia atmosfery pewności ukarania sprawcy i zadośćuczynienia ofiarom jego czynów.
Na koniec chciałbym zwrócić uwagę Wysokiego Sądu na następującą refleksję. Każdy człowiek powinien szanować drugiego człowieka – bez względu na płeć i poglądy polityczne, to jest oczywiste. Ale od zarania dziejów mężczyźni swej szlachetności i męstwa dowodzili w szczególności przez pomoc i wsparcie okazywane kobietom. Jakże znamienne jest więc to, że mężczyzna, który w swych wypowiedziach odwoływał się do sobie tylko znanego kanonu prawdziwej męskości, dziś staje przed sądem za atak na prawa kobiet, ich cześć i wrażliwość.
Dziś my pełnomocnicy wraz z oskarżycielką prywatną stajemy w obronie kobiecych praw, czci i wrażliwość. Dobra te potrzebują jednak także pomocy ze strony prawa i wymiaru sprawiedliwości.”
Roman S. dnia 26.01.2022 r. został uznany winnym popełnienia przestępstw zniesławienia i znieważenia, to jest występków z art. 212 § 1 k.k. w zw. z art. 212 § 2 k.k. i art. 216 § 1 k.k. w zw. z art. 216 § 2 k.k. w zw. z art. 11 § 2 k.k. Było to ponowne rozpoznanie sprawy przez sąd I instancji. 29 stycznia 2021 r. Sąd I instancji błędnie uniewinnił oskarżonego od zarzutu popełnienia ww. przestępstw. Kancelaria wniosła apelację od tego wyroku. Sąd odwoławczy przychylił się do wszystkich zarzutów pełnomocnika oskarżycielki prywatnej i stwierdził, że zachowanie Romana S. należy potraktować jako wypełniające znamiona przestępstw z art. 212 § 2 k.k. i 216 § 2 k.k. Konsekwencją tego było uchylenie zaskarżonego wyroku i skierowanie sprawy do ponownego rozpoznania. Po niemal pięciu latach procesu 25 stycznia 2022 r. Roman S. został uznany winnym zniesławienia i znieważenia uczestniczek protestów kobiet z 2017 r. w tym również oskarżycieli prywatnej – Małgorzaty Dobrzańskiej-Frasyniuk. Zarówno wyrok sądu odwoławczego, jak i sądu pierwszej instancji ponownie rozpoznającego sprawę stanowią swoisty przełom jeżeli chodzi o stosowanie art. 216 k.k. penalizującego przestępstwo znieważenia. Jak dotąd w orzecznictwie kwestionowano bowiem możliwość znieważenia dużych grup osób, np. członków zgromadzeń publicznych, ze względu na niemożność ustalenia danych personalnych osób biorących w nich udział. Utrzymywano, że ze znieważeniem mamy do czynienia tylko wówczas, gdy wypowiedź adresowana jest do konkretnej osoby, bądź grupy ze sformalizowanym członkostwem (np. stowarzyszenie, klub parlamentarny). Dzięki argumentom naszych prawników udało się doprowadzić do wydania tych przełomowych wyroków, które pozwolą stać na straży dobrego imienia osób manifestujących swoje poglądy w czasie rozmaitych protestów.
Mowa końcowa od A do Z
Osoby, które nie miały jeszcze możliwości uczestniczyć w rozprawie, mogą wyobrażać sobie postępowanie przed sądem rodem z amerykańskich filmów, w których pełnomocnicy wygłaszają płomienne mowy, a wszyscy, nie wyłączając sędziego, słuchają ich z zapartym tchem. W USA mowa końcowa prawnika może rzeczywiście dużo zmienić. Przemawia on bowiem nie tylko do sądu, ale w szczególności do ławy przysięgłych, którzy pod wpływem jego argumentów mogą zmienić swoje zapatrywanie na temat będący przedmiotem postępowania. Ci, którzy już praktykują, doskonale wiedzą, że w Polsce postępowanie sądowe wygląda zupełnie inaczej, a mowa końcowa ma jedynie podsumowywać ustalenia poczynione w toku postępowania dowodowego. Jak się do niej przygotować?
Pierwsze kroki
Aplikanci adwokaccy i radcowscy, którzy już za dwa miesiące nabędą uprawnienie do zastępowania adwokatów i radców prawnych przed sądami, zapewne zaczynają już myśleć o swoich pierwszych wystąpieniach przed organami wymiaru sprawiedliwości. O tym, jak przygotować się do swojej pierwszej samodzielnej rozprawy, przeczytacie TUTAJ. Prędzej czy później aplikant będzie musiał zmierzyć się nie tylko ze zwykłą rozprawą, ale również z rozprawą kończącą postępowanie w sprawie. Wbrew pozorom nie jest to przeżycie tak straszne, jak się wydaje, i wystarczy się do niego dobrze przygotować.
Krok nr 1. Zapoznaj się z aktami sprawy
Jest to pierwsza czynność niezbędna zarówno do przygotowania się do zwykłej rozprawy, jak i rozprawy końcowej. Nie sposób jest wygłosić mowy wtedy, gdy nie miało się możliwości zapoznać z aktami sprawy. Niestety, aplikanci często dowiadują się o terminie w dniu poprzedzającym rozprawę. Wtedy warto chociażby pobieżnie sprawdzić jakie dowody zostały przeprowadzone w toku postępowania. Jeżeli mimo to nie czuje się na siłach, aby cokolwiek powiedzieć o sprawie, a zwłaszcza zwięźle podsumować poczynione ustalenia, najlepiej ograniczyć się do oklepanego frazesu „Wysoki Sądzie, stanowisko jak dotychczas, wnoszę o (…)„.
Jednakże, nie zawsze ma się taką możliwość. Dotyczyć to będzie w szczególności cywilnego postępowania apelacyjnego, w którym ma miejsce zaledwie jedna rozprawa apelacyjna, podczas której wnosi się o zasądzenie od strony przeciwnej kosztów postępowania, w tym kosztów zastępstwa procesowego. W takiej sytuacji powinno się oczywiście dać sądowi powód, aby zasądzić koszty zastępstwa. Dotyczy to zwłaszcza tych przypadków, w których to nie my wnosiliśmy apelację od wyroku. Nie sposób zrobić tego w inny sposób, niż wygłaszając mowę końcową i udowadniając, że przygotowaliśmy się do rozprawy, która właśnie ma miejsce.
Krok nr 2. Zaplanuj swoją wypowiedź
Oczywiste jest, że nie sposób jest poruszyć w mowie końcowej wszystkiego, co byśmy chcieli. Ani sąd, ani strona przeciwna, nie mają ochoty wysłuchiwać mów, które trwają dłużej niż powinny. Z tego względu wypowiedź powinna być zwięzła i poruszać najważniejsze z punktu widzenia naszego klienta kwestie. Pomocne w wygłoszeniu mowy końcowej będą notatki sporządzone w podpunktach według schematu:
I. Wstęp – opis stanu faktycznego
II. Rozwinięcie – postępowanie dowodowe
III. Zakończenie – podsumowanie poczynionych ustaleń
Rozpoczynając mowę końcową słowami: „Wysoki Sądzie! W niniejszej sprawie (…)” należy pamiętać, aby nie podsumowywać całego stanu faktycznego. Chodzi tutaj przede wszystkim o to, aby zrobić krótkie wprowadzenie do naszej mowy. Dzięki temu wypowiedź będzie miała określone ramy, a tym samym będzie bardziej zrozumiała i spójna.
Najważniejszą częścią mowy końcowej jest oczywiście rozwinięcie. Na tym etapie powinniśmy podsumować postępowanie dowodowe, ale wyłącznie w tym zakresie, które było korzystne z punktu widzenia naszego klienta. W związku z tym, jeżeli przeprowadzono dowód, np. z opinii biegłego sądowego, który świadczy na niekorzyść klienta, nie powinniśmy w ogóle o nim wspominać. Każdy przeprowadzony dowód powinno się podsumować maksymalnie w kilku zdaniach, nie wdając się w głębszą polemikę. Nie można zapominać, że zarówno sąd, jak i strona przeciwna, również brały udział w postępowaniu i doskonale znają jego przebieg. Mowa końcowa ma jedynie podsumować najważniejsze poczynione ustalenia – z punktu widzenia naszego klienta.
Ostatnią częścią mowy końcowej powinno być zakończenie, które w kilku zdaniach powinno podsumowywać postępowanie oraz zawierać wyraźny wniosek końcowy, np. „W związku z powyższym, Wysoki Sądzie, wnoszę o uwzględnienie powództwa w całości„.
Najlepszym sposobem na przygotowanie wstępu, rozwinięcia i zakończenia mowy końcowej, jest spisanie wypowiedzi w podpunktach w formie krótkich zdań. Wypowiedź powinna mieć oczywiście charakter swobodny, a nie czytany z kartki, niemniej ze stresu nie raz zdarzy się o czymś zapomnieć. To „coś” jest niekiedy bardzo istotne. Z tego względu warto mieć pewnego rodzaju ściągawkę przed sobą, aby w każdej chwili móc na nią spojrzeć i przypomnieć sobie to, o czym miało się powiedzieć. Ponadto, działa to antystresowo. Wiedząc, że w każdej chwili możemy spojrzeć na kartkę, mniej się denerwujemy.
Krok nr 3. Niech górę weźmie rozsądek
Wbrew pozorom, rozsądek i umiar w wygłaszaniu mowy końcowej są bardzo ważne. Na ostatniej rozprawie, na której następuje zamknięcie przewodu sądowego i oddanie głosu stronom, sąd najczęściej ma już ukierunkowany ogląd na sprawę. Niemniej, zdarzają się skomplikowane sprawy, w których sąd ma wątpliwości i chce wysłuchać podsumowania z punktu widzenia obydwu stron postępowania, co może mu ułatwić podjęcie decyzji. To właśnie tutaj znajduje się „furtka” dla pełnomocnika procesowego, który swoją elokwencją może przechylić szalę na swoją korzyść.
Mimo to, biorąc pod uwagę obłożone do granic możliwości w dzisiejszych czasach wokandy sądowe, mowy końcowe nie powinny być długie. Dotyczy to zwłaszcza tych rozpraw, które odbywają się w godzinach popołudniowych. Najlepszym sposobem na dozowanie długości mowy końcowej jest obserwowanie reakcji sędziego. Jeżeli widzimy, że przestał nas słuchać i zaczął się niecierpliwić, najlepiej jest pominąć nieistotne kwestie i skrócić mowę do niezbędnego minimum.
Krok nr 4. Bądź sobą
Brzmi banalnie, ale może naprawdę wiele zdziałać. Wygłaszając mowę końcową nie powinno się próbować być kimś innym, niż jest się w rzeczywistości. Swoboda wypowiedzi powoduje bowiem, że jest ona bardziej autentyczna, chętniej się jej słucha i wyciąga z niej określone wnioski. Jeżeli to my chcemy te wnioski kreować, musimy postawić się na miejscu osoby, do której kierujemy naszą wypowiedź. Podobnie, jak w życiu prywatnym mamy do czynienia z różnymi typami osobowości, tak w sądzie będziemy mieć do czynienia z wieloma sędziami, którzy mają inne podejście do tego, jak powinna przebiegać rozprawa, a także jak powinien zachowywać się pełnomocnik procesowy oraz jak wyglądać ma mowa końcowa. Z tego względu, za każdym razem warto dostosowywać swoje wystąpienie do osoby, która nas słucha.
E i M MILLER Adwokaci Sp. P.
Mowa końcowa jest najciekawszym i najważniejszym, wręcz decydującym momentem każdego procesu, tak przynajmniej uważa większość osób opierając się na wiedzy pozyskanej z amerykańskich filmów lub seriali o prawnikach.
Jednak czy to wyobrażenie ma cokolwiek wspólnego z praktyką procesową w Polsce? Czy faktycznie jest to taki ważny element procesu mogący zdecydować o losach prowadzonej sprawy, czy też działanie mające na celu przede wszystkim zrobienie przez adwokata wrażenia na swoim kliencie, poprzez zaimponowanie mu swoją charyzmą i elokwencją?
Mowa końcowa w procesie cywilnym
Analizując przepisy prawa dotyczące mowy końcowej, należy wskazać na art. 224 § 1 kodeksu postępowania cywilnego, zgodnie z którym „(sędzia) przewodniczący zamyka rozprawę po przeprowadzeniu dowodów i udzieleniu głosu stronom”.
Jest to jedyny przepis w kodeksie postępowania cywilnego, którego przedmiotem jest mowa końcowa.
Nie wynikają więc z niego żadne wytyczne i wymagania co do tego, jak mowa końcowa powinna wyglądać i jakie elementy czy informacje zawierać. Tak więc kształt, forma, długość i treść mowy końcowej zależą tylko i wyłącznie od wyboru, umiejętności, przyjętej strategii czy upodobań wygłaszającego ją adwokata.
W praktyce można się spotkać ze skrajnie różnymi metodami wygłaszania mów końcowych. Od skrajnie uproszczonego stwierdzenia, że pełnomocnik popiera stanowisko przedstawione w pozwie lub odpowiedzi na pozew bez przytaczania żadnej argumentacji na poparcie tego stanowiska.
Do nawet kilkugodzinnych wywodów rozpoczynających się od dokładnego opisu przebiegu całego postępowania sądowego, poprzez przytoczenie poglądów doktryny i judykatury na dany temat, a kończąc na odwołaniu się do zasad sprawiedliwości, słuszności, czy „ludzkiego spojrzenia” przez sędziego na daną sprawę.
Mowa końcowa jak napisać
Poglądów na wyższość danej metody wygłaszania mowy końcowej nad inną jest pewnie równie wiele jak adwokatów wykonujących zawód, jednak obecnie można zaobserwować odchodzenie od wyjątkowo długich i kwiecistych mów końcowych, wygłaszanych głównie przez tzw. „starych adwokatów” w kierunku mów przede wszystkim rzeczowych i konkretnych, a niekoniecznie długich.
Moim zdaniem jest to właściwa droga, ponieważ mowa końcowa kierowana powinna być do sędziego, a nie do klienta. O ile zaangażowany emocjonalnie w sprawę klient, w większości przypadków słucha z uwagą i ciekawością każdego słowa wygłoszonego przez jego adwokata licząc, że każde z tych słów powinno przekonać sędziego, co do słuszności i zasadności stanowiska klienta, które należy uwzględnić w całości, o tyle sędzia jest w tym momencie zazwyczaj dużo bardziej sceptyczny.
Oczywiście ciągle istnieją wybitni mówcy, którzy potrafią zaciekawić, a nawet porwać swoich słuchaczy podczas całej, trwającej ponad godzinę mowy końcowej, jednak są to przypadki sporadyczne, mające miejsce zazwyczaj podczas wykładów akademickich, a nie na salach sądowych.
W pozostałych przypadkach, nadmiernie długa i często, jedynie w wyobrażeniach wygłaszającego ją mówcy, „płomienna” mowa końcowa, najzwyczajniej nudzi i nuży wysłuchujących jej uczestników procesu, w tym sędziego, który za chwile ma zdecydować o treści wyroku.
Zdarzają się wręcz sytuacje, gdy w trakcie wygłaszania takiej mowy końcowej widać, jak sędzia zamiast słuchać jej z zaciekawieniem, spogląda co chwilę na zegarek irytując się na myśl, że w tym czasie mógłby już przeprowadzić kolejną rozprawę lub sporządza listę zakupów do wykonania w drodze do domu.
Mowa końcowa adwokata
Nie taki jest cel mowy końcowej wygłaszanej przez adwokata. Idealna mowa końcowa powinna przede wszystkim przykuć uwagę sędziego i podkreślić główne argumenty przemawiające za słusznością stanowiska klienta. Jeżeli w sprawie pewne kwestie są wątpliwe lub niejednoznaczne mowa końcowa wygłaszana przed sądem powinna kłaść nacisk na ich interpretacje zgodnie z interesem klienta oraz przytaczać wskazujące na to dowody.
W zależności od sytuacji procesowej w danej sprawie, wygłaszana przez adwokata mowa końcowa może podważać lub poddawać w wątpliwość argumenty strony przeciwnej. Moim zdaniem nie jest to jednak obligatoryjny element mowy końcowej, gdyż w niektórych sytuacjach lepiej jest tę kwestię przemilczeć i nie zwracać dodatkowej uwagi na argumenty przeciwnika, szczególnie jeżeli nie ma wystarczająco mocnych dowodów na ich skuteczne podważenie.
Mowa końcowa adwokata powinna być przede wszystkim ciekawa, gdyż jej głównym celem jest przykucie uwagi sędziego i przedstawienie mu punktu widzenia sprawy korzystnego z perspektywy klienta.
Długość mowy końcowej, powinna być dostosowana zarówno do objętości materiału dowodowego zebranego w ramach postępowania sądowego, jak również długości rozprawy bezpośrednio poprzedzającej jej wygłoszenie. Jeżeli rozprawa trwa już kilka godzin, nie jest dobrym pomysłem wygłaszanie bardzo długiej mowy końcowej.
Z kolei, jeżeli większość dowodów została przeprowadzona na wcześniejszych terminach rozpraw, a ostatnia rozprawa polega głównie na wygłoszeniu przez każdą ze stron mowy końcowej, to warto przypomnieć przebieg postępowania dowodowego nawet gdyby mowa końcowa miała trwać z tego powodu znacznie dłużej. Oczywiście w takiej sytuacji trzeba dbać o utrzymanie zainteresowania sędziego wygłaszaną mową końcową, gdyż w przeciwnym wypadku cały wysiłek włożony w przygotowanie i wygłoszenie mowy końcowej pójdzie na marne.
Mowa końcowa oskarżyciela posiłkowego
Z uwagi na przedmiot naszej praktyki adwokackiej, gdzie zajmujemy się reprezentacją osób poszkodowanych na skutek błędów lekarskich czy wypadków drogowych często mamy okazję występować w roli oskarżyciela posiłkowego w procesie karnym, gdyż wychodzimy z założenia, że jeżeli sprawa ma zostać poprowadzona dobrze to nie można jej przebiegu powierzyć wyłącznie w gestii prokuratury, która nie zawsze jest w stanie poświęcić każdej sprawie wymaganą ilość czasu i zaangażowania.
Mowa oskarżyciela posiłkowego ma swoją specyfikę, gdyż teoretycznie wygłaszana jest w drugiej kolejności po powie prokuratora, ale przed mową obrońcy oskarżonego. W praktyce często prokurator nie stawia się na ostatni termin rozprawy lub jego mowa jest bardzo krótka, więc mowa oskarżyciela posiłkowego musi zawierać najważniejsze argumenty potwierdzające zasadność wydania przez sąd wyroku skazującego oraz okoliczności przemawiające za oczekiwanym przez osobę pokrzywdzoną wymiarem kary dla oskarżonego. Jednocześnie nie powinna powielać okoliczności wygłoszonych na koniec procesu przez prokuratora oraz powinna przynajmniej częściowo odnosić się do argumentacji, którą podniesie za chwilę obrońca oskarżonego.
Co ważne, a bardzo mało profesjonalnych pełnomocników z tego korzysta, po wygłoszeniu mowy przez obrońcę oskarżonego, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego może ponownie poprosić sąd o udzielenie mu głosu celem odniesienia się do argumentów podniesionych w mówię obrończej. W ramach procesu karnego mowy końcowe mają większe znaczenie niż w procesach cywilnych, więc należy się do nich bardzo dokładnie przygotować. Szczególnie, że w przypadku wyroku uniewinniającego znacząco spadają szanse na uzyskanie odszkodowania, zadośćuczynienia czy renty dla osoby poszkodowanej.
Jeżeli mają Państwo pytania związane z treścią artykułu lub znaleźli się Państwo w podobnej sytuacji, serdecznie zapraszam do kontaktu:
telefonicznie pod nr 607 223 420
mailowo na adres [email protected]
Adwokat Michał Miller
7 sposobów na to jak zakończyć przemówienie
JAK ZAKOŃCZYĆ PRZEMÓWIENIE? – podobnie jak rozpoczęcie, taki i zakończenie powinno być intrygujące. Większość ludzi najlepiej pamięta to, co było mówione na początku i na końcu. Zakończenie powinno być podsumowaniem naszego wystąpienia, spinającą całość „klamerką”, która nawiązuje do początku przemówienia.
Wystąpienie pozostawione bez atrakcyjnego zakończenia albo ze sztampowym „Dziękuję, to wszystko, co chciałem powiedzieć”, mimo najlepszej treści i sposobu ich prezentacji w poprzednich etapach, prawdopodobnie nie zapadnie w pamięć słuchaczom. Zakończenie powinno być intrygujące i satysfakcjonujące dla publiczności. Warto być przygotowanym na użycie różnych wariantów zakończenia, wcześniej przygotowanych na różne sytuacje, które mogą zmienić przemówienie. Przy tym wszystkim, zakończenie nie powinno być długie i bardzo angażujące. Pod koniec większość myśli już tylko o wyjściu, nie należy więc ich zbytnio zatrzymywać.
Praktyczne sposoby na zakończenie przemówienia
Zabiegi, którymi można posłużyć się przy zakończeniu przemówienia:
1. Podsumowanie, zapięcie „klamry” – czyli odniesienie się do rozpoczęcia przemówienia, z przedstawieniem wniosków i zawarciem przesłania, które chcieliśmy przekazać.
2. Podsumowanie z wykorzystaniem cytatu – słowa słynnych osób odwołują się do emocji, dzięki czemu publiczność może lepiej zapamiętać wystąpienie.
3. Opowiedzenie historii/anegdoty – można tutaj również zawrzeć przesłanie lub analogię do niego.
4. Zadanie pytania – powinno być prowokujące i skłaniające do refleksji, tak by słuchacze, po zakończonym przemówieniu, mieli nad czym się zastanawiać.
5. Wezwanie do działania – czyli zachęcenie, by publiczność, po wysłuchanym przemówieniu, podjęła w swoim życiu określone kroki.
6. Rozśmieszenie publiczności – może to być opowiedzenie dowcipu związanego z tematem albo własna, zabawna historia.
7. Podziękowanie – w ostatniej fazie zakończenia, powinniśmy szczerze podziękować publiczności, bez zbędnych ozdobników i kokieterii, np. „Było mi bardzo miło przed państwem wystąpić”, zamiast „Mam nadzieję, że państwa nie zanudziłem”.
Słowniczek Witalni.pl – artykuł chroniony prawem autorskim © wszelkie prawa zastrzeżone.
Wiem, że nic nie wiem – czyli jak wygłaszać przemówienie w sprawie karnej – Edukacja prawnicza
Tekst pochodzi z numeru: 4 (106) kwiecień 2009
Jacek Dubois
Dowiedziawszy się, że mam napisać o przemówieniach w sprawach karnych, nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Dla mnie historia zatoczyła koło: przed ponad dwudziestu laty jako aplikant o mały włos nie zakończyłem kariery prawniczej przez kłopoty z wygłoszeniem mowy obrończej, a dziś mam doradzać, jak to robić. Życie potrafi zaskakiwać paradoksami.
Trochę historii
Mój rocznik był eksperymentalny: Rada Adwokacka zatrudniła aktora Marka Obertyna, by nauczył nas sztuki oratorskiej. Abyśmy mogli zabłysnąć zdobytą wiedzą, zorganizowano konkurs krasomówczy. Przygotowywałem się solidnie i napisałem zupełnie niezłe przemówienie. Bojąc się, by czegoś ważnego nie pominąć, odczytałem je z kartki. Poszło fatalnie, merytorycznie treść została unicestwiona fatalną formą przekazu. Gdy zakończyłem, mój nauczyciel dał mi do zrozumienia, że powinienem się zastanowić, czy nie rozminąłem się z powołaniem i nie powinienem szukać szczęścia w innym zawodzie niewiążącym się z publicznymi wystąpieniami. Powód porażki był prozaiczny – jestem dyslektykiem i płynne przeczytanie długiego tekstu przerastało moje możliwości. Od tego czasu moją podstawową zasadą jest niekorzystanie z wcześniej napisanych tekstów.
Fechtunek na słowa
By być wiarygodnym, siła naszych argumentów powinna pochodzić z głowy i serca, a nie z kartki.Wystąpienia w sądzie to fechtunek na słowa, nieustanne parowanie ataków oskarżyciela i próba przekonania sędziów do własnych racji. Idąc na sprawę, nie wiemy, co powie przeciwnik, często jesteśmy zaskakiwani argumentacją, której nie przewidzieliśmy. Naszym zadaniem jest zdyskredytowanie, czy wręcz ośmieszenie, tez przeciwnika. Na wydarzenia dziejące się na sali rozpraw musimy reagować na bieżąco, nie ograniczając się do wcześniej przygotowanej argumentacji, która nijak może się odnosić do spontanicznie rozgrywających się wydarzeń.
Gdy coś nas zaskoczy, warto trzymać się zasady: „Cokolwiek by się wydarzyło, udawaj, że się tego spodziewałeś”1.
Nasze wystąpienie nie jest sztuką dla sztuki. Nie tylko musi brzmieć pięknie, ale musi pomóc klientowi w konkretnej sytuacji. O wyroku decydują sędziowie, a naszym zadaniem nie jest zachwycenie ich pięknem wypowiadanych słów, ale przekonanie do naszych racji. By to osiągnąć, musimy zachować wzrokowy kontakt z gremium, do którego się zwracamy, czego nigdy nie osiągniemy, przemawiając z kartki. Sędziowie to profesjonaliści, jednak często przypadkowy gest czy wyraz twarzy pozwala domyślać się ich reakcji na nasze argumenty. Zdarza się, że sąd notuje to, co mówimy. Nie musi to być zwiastun sukcesu. Sędzia może zapisywać argumenty zarówno po to, by przytoczyć je w korzystnym wyroku, jak i po to, by je zbić, uzasadniając niekorzystne rozstrzygnięcie. Jednak to, że nasze słowa są notowane, znaczy, że mówimy rzeczy istotne. Obserwując słuchaczy, możemy reagować i rezygnować z argumentów niewywołujących zamierzonego skutku, by eksponować inne okoliczności. Byłoby to niemożliwe przy spisanym zawczasu przemówieniu.
Jak zatem przygotować i wygłosić przemówienie?
Każdy z nas jest indywidualnością i musi znaleźć własną drogę. To, co przynosi sukces jednemu, dla drugiego może być źródłem porażki. Sposób przemawiania musimy dostosować do naszych osobistych predyspozycji. Nie ma uniwersalnych recept. Mogę jedynie opowiedzieć, jak ja się uczyłem. Podstawa to zdobycie wiedzy ogólnej. Najwybitniejszy prawnik nie zostanie uznanym mówcą, jeśli nie potrafi wyrwać się z zamkniętego kręgu paragrafów. Dobra mowa obrończa jest kompilacją wiedzy fachowej, sztuki logicznego myślenia, posługiwania się anegdotą, znajomością historii, filozofii i literatury. Nie możemy oferować jedynie wielogodzinnego monologu prawniczego, musimy dać słuchaczowi odetchnąć, wychodząc swoimi argumentami poza suche paragrafy.
Warto czytać
Broniłem policjanta, który w trakcie obławy na tygrysa w dramatycznych okolicznościach postrzelił weterynarza. Aby ocenić zachowanie oskarżonego, trzeba było oddać jego stan psychiczny. Co mógł czuć, stojąc o kilka metrów od dzikiego zwierzęcia, doskonałego mordercy, którego naturalnym instynktem jest zabijać. Ale jak opowiedzieć o czymś, czego się samemu nie przeżyło? Jak wiarygodnie opisać paraliżujący strach, kiedy nigdy nie widziało się tygrysa na wolności? Przypomniałem sobie o Erneście Hemingwayu, pisarzu, który polował w Afryce. On wiedział, co się czuje w konfrontacji z dziką bestią; poświęcił temu opowiadanie „Krótkie i szczęśliwe życie Francis Macomber”. Broniąc, miałem ułatwione zadanie: mogłem o tym, co najprawdopodobniej przeżywał oskarżony, opowiedzieć słowami laureata Nagrody Nobla. Podobnie było w sprawie Kredyt Banku, gdzie reprezentowałem rodziny zamordowanych pracowników. Szukałem odnośników, do których można było porównać tę sprawę. Oskarżeni dokonali okrutnej, bezmyślnej zbrodni. Takie morderstwo opisał Truman Capote w opartej na faktach książce „Z zimną krwią”. Podobieństwo było zadziwiające: tam autor przedstawił opis bestialskich morderstw minuta po minucie, w czasie procesu przeżywaliśmy podobną wiwisekcję, oglądając na ekranach monitorów rekonstrukcję wydarzeń z podziemi banku.
Oskarżonym poświęcono artykuł w „Polityce”. Znajomi i sąsiedzi przedstawiali ich jako grzeczne, spokojne osoby lubiące dzieci. Przypomniał mi się Adolf Eichmann, hitlerowiec, któremu powierzono rozwiązanie kwestii żydowskiej, współodpowiedzialny za śmierć milionów osób – o nim znajomi wyrażali podobne opinie. Te skojarzenia wykorzystałem w mowie oskarżycielskiej.Warto jak najwięcej czytać – często literacki pierwowzór może stać się elementem naszego wystąpienia.
Trzeba też uczyć się od mistrzów. Jest kilka lektur obowiązkowych: „Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów” A. Schopenhauera, książka dziekana paryskiej Rady Adwokackiej F. Payena „O powołaniu adwokatury i sztuce obrończej”, czterotomowy zbiór „Najwybitniejsze mowy w historii”, „Proces brzeski”, gdzie przytoczone są przemówienia najznamienitszych obrońców dwudziestolecia międzywojennego, czy „Palestra” z wystąpieniami oskarżycieli posiłkowych w procesie toruńskim o zabójstwo księdza Popiełuszki.
Warto słuchać
Lektur odwołujących się do prawniczych wystąpień na szczęście nie brakuje. Poza czytaniemwarto słuchać. Gdy odbywałem aplikację, przemierzaliśmy sale sądowe w poszukiwaniu ciekawych spraw, przemówienia były przedmiotem komentarzy w bufecie sądowym. Ten zwyczaj zanikł. W nawale własnych spraw nie znajdujemy czasu, by uczyć się od innych, nie korzystamy z darmowych lekcji. Warto słuchać nawet marnych wystąpień zgodnie z zasadą, że lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na własnych.
Warto perfekcyjnie znać sprawę
Podstawą dobrego przemówienia jest perfekcyjna znajomość sprawy. Nie wierzę w skuteczność „wielkich improwizacji”. Wykazując znajomość sprawy, zyskamy szacunek słuchacza, co więcej – sąd może chcieć skorzystać z naszej wiedzy, dopytując nas o interpretację elementów, które uzna za istotne. Zysk jest podwójny: mamy szansę domyśleć się, w jakim kierunku podąża rozumowanie sądu, i użyć argumentów uzasadniających korzystne dla nas rozwiązania. Gdy dowody przedstawiamy wybiórczo lub w sposób rozmijający się z realiami sprawy, sąd albo zwróci nam uwagę, albo zlekceważy nasze argumenty, uznając, że opieramy je na nieprawdziwych założeniach.
Warto odnosić się do wszystkich istotnych dowodów Warto w przemówieniu odnosić się do wszystkich istotnych dowodów. Nie jest sztuką wyeksponowanie tych okoliczności, które przemawiają na naszą korzyść, ale zdyskredytowanie zeznań nas obciążających. Taktyka, że prokurator albo sąd czegoś nie dostrzegą, jest krótkowzroczna. Lepiej przecenić przeciwnika, niż go nie doceniać. Dlatego zarówno eksponujmy to, co dla nas korzystne, jak i identyfikujmy i zbijajmy argumenty przemawiające na niekorzyść naszego klienta. Nasze wystąpienie nie może pozostawać bez związku ze sprawą. Oczywiście nie musimy mówić tylko o konkretnym stanie faktycznym i związanych z nim przepisami, w ten sposób przy dłuższych przemówieniach znudzimy słuchacza. Wystąpienie powinniśmy urozmaicić. Możemy posłużyć się anegdotą, dowcipem, jeżeli charakter sprawy na to pozwala, prawie wszystkie chwyty są dozwolone. Istotne jest, by to, co mówimy, odnosiło się do tez, które chcemy wykazać. Przemówienia wygłoszone w oderwaniu od sprawy potrafią przynieść odwrotny efekt od zamierzonego. W latach osiemdziesiątych broniłem wraz z adwokatem słynącym z obron politycznych, niekryjącym niechęci do panującego ustroju. Proces dotyczył bójki stoczonej w wesołym miasteczku przez kilku dżentelmenów w stanie upojenia alkoholowego. Należało rozstrzygnąć, która strona była atakującą, a która atakowaną. Mówca rozpoczął wystąpienie, nawiązując do rozbiorów Polski, dokonał druzgocącej oceny rewolucji październikowej i stosunku ZSSR wobec państw Europy Wschodniej. Przemówienie historycznie było arcyciekawe, acz pozostające w bardzo luźnym związku ze zdarzeniami będącymi przedmiotem procesu. Na zakończenie okazało się, że obrońca przyczynę nagannych zachowań oskarżonych upatruje w polityce Związku Radzieckiego. Postawę młodzieńców tłumaczył jako przejaw buntu przeciwko narzuconemu ustrojowi. Wystąpienie miało charakter edukacyjny. Podejrzewam, że oskarżeni pierwszy raz w życiu mieli okazję posłuchać o historii Polski. Jednak słuchając wyroku, zastanawiałem się, czy nie otrzymali dodatku dysydenckiego. Ważne jest, by powoływane argumenty były adekwatne do kalibru sprawy. Ze spraw małych nie róbmy na siłę wielkich, nauczmy się zachowywać właściwe proporcje. Nie nadużywajmy słów i nie używajmy argumentów, które nas samych nie przekonują, bo nie przekonają też innych, a nam wystawią złe świadectwo. Broniąc, zachowujmy maksymalny dystans emocjonalny do sprawy, bo tylko wtedy zachowamy obiektywizm. Jeżeli za jakąś tezą zaręczamy swoim słowem, oznacza to, że znajdujemy się na skraju przepaści. Dbanie o utrzymanie uwagi słuchaczy Obowiązkiem mówcy jest dbanie o utrzymanie uwagi słuchaczy. Wartkość narracji, nagłe zwroty w dramaturgii przemówienia, posługiwanie się interesującymi figurami stylistycznymi, mówienie rzeczy ciekawych, wszystko to zwiększa szanse na to, że zostaniemy wysłuchani. Starajmy się dobierać oryginalne, czasem przewrotne intelektualnie argumenty – tak łatwiej wpłynąć na wyobraźnię słuchacza, niż posługując się banałem. Przykładem może być przemówienie mecenasa Geralda Gardiniera w sprawie z 1960 r. Korona przeciwko Penguin Books LTD (wydawnictwo chcące opublikować pełną wersję „Kochanka Lady Chatterley” autorstwa D.H. Lawrence’a oskarżono o naruszenie ustawy o obscenicznych publikacjach). Reprezentując wydawnictwo, adwokat zadał pytania odwołujące się do wyobraźni sędziów: „Świadkowie czytają książkę i nie stają się przez to zdemoralizowani i zepsuci. Nikt nie sugeruje, że Wysoki Sąd albo sędziowie przysięgli stali się zdemoralizowani i zepsuci. Zawsze dotyczy to kogoś innego, nigdy nas samych”2. Przemawiając, unikajmy monotonii, nie powołujmy się na okoliczności wszystkim na sali znane, w ten sposób możemy tylko uśpić słuchacza. Jeżeli nie jest to absolutnie konieczne, nie mówmy o rzeczach oczywistych, skupmy się na tym, co jest sporne i wymaga rozstrzygnięcia. Czasem mówcy, by skoncentrować na sobie uwagę, dopuszczają się ekstremalnych zachowań. W mowie na koniec procesu dotyczącego kłótni małżeńskiej zakończonej rękoczynami obrońca swoje przemówienie zaczął słowami: „Bzz, bzz, bzz”. Bzyczał tak przez ponad minutę, w końcu zirytowany przewodniczący nie wytrzymał i krzyknął na adwokata: „Panie mecenasie, proszę przestać, pan obraża sąd”. Obrońca oczekiwał takiej reakcji. Gdy udało mu się ją wywołać, normalnym już głosem przeszedł do meritum. „Widzi sąd – zwrócił się do orzekającego gremium – ja potrzebowałem kilkunastu sekund, aby wyprowadzić sąd z równowagi, a mój klient przez ponad dwadzieścia lat ze stoickim spokojem znosił prowokacyjne zachowania żony, zanim zareagował”. Nie wiem, czy ta technika obrony okazała się w efekcie skuteczna, ale zamierzony cel został osiągnięty – mówca przyciągnął uwagę sądu. Różnorodne style wygłaszania mów Wysłuchanie wielu przemówień pozwoli poznać różnorodne style wygłaszania mów obrończych. Jednak nie starajmy się bezmyślnie naśladować najlepszych. Każdy z nas ma swoje niepowtarzalne predyspozycje, które powinien wykorzystać. Próba stylizowania się na innych może doprowadzić do katastrofy. Poznając arkana zawodu, z zapartym tchem słuchałem Tadeusza de Virion czy Krzysztofa Piesiewicza, zafascynowany intelektualnym ładunkiem ich wystąpień. Podziwiałem wspaniałe krasomówcze popisy Władysława Pocieja. Doceniam ich kunszt, ale nigdy nie starałem się żadnego z nich naśladować. Nie mój sposób skojarzeń i nie mój temperament. Próbując im dorównać, mógłbym się tylko ośmieszyć. Oni przemawiali na najwyższych poziomach konstrukcji intelektualnych, często niedostępnych dla przeciętnego odbiorcy. Ja wolę mówić prostym, łatwo przyswajalnym językiem. Takie wystąpienie z pozoru nie jest tak efektowne, jeśli jednak uda się utrzymać żelazną logikę i konsekwencję w prezentowanych poglądach, wprowadzić ciekawe figury retoryczne i odniesienia, można osiągnąć pozytywny efekt. Nie próbujmy się wbić w cudzą skórę. Idol zawodowy Warto jest mieć swój wzór zawodowy idola, któremu chciałoby się dorównać. Jeśli jest on z innej epoki, tym lepiej, nigdy nie dojdzie do konfrontacji. Dla mnie taką osobą jest Clarence Darrow, amerykański adwokat przełomu XIX i XX wieku. Stał się bohaterem książki Irwinga Stone’a „W imieniu obrony”. Ten autor pisał biografie najwybitniejszych ludzi i do takich osób zaliczył obokMichała Anioła, van Gogha czy Jacka Londona także adwokata. Clarence Darrow zasłużył na to – był obrońcą spraw słusznych, acz często niepopularnych. Sławę zdobył jako obrońca przywódców związkowych. Był liberałem, zdeklarowanym przeciwnikiem kary śmierci, bronił w najsłynniejszych procesach, m.in. w sprawie stan Illinois przeciwko Leopoldowi i Loebowi. Byli to studenci zafascynowani filozofią F. Nietzschego, którą interpretowali w specyficzny sposób. Uznali, że to oni są wybrańcami, których nie obowiązuje prawo moralne. Stwierdzili, że mogą rozporządzać losem innych, i postanowili popełnić morderstwo doskonałe. Zabili swojego kuzyna. Zostali zdemaskowani po kilku dniach. Jedyną niewiadomą w procesie było, czy zostaną skazani na śmierć, czy dożywotnie więzienie. Publiczność domagała się krwi. Do historii przeszło przemówienie Darrowa, będące jednym z najsłynniejszych w historii protestów przeciwko karze śmierci. Przemawiał przez trzy dni. Dziennikarze nazwali go starym lwem po tym, jak zrzuciwszy marynarkę, w samej koszuli miotał się po sali sądowej i zachrypniętym ze zmęczenia głosem przekonywał, że okrucieństwo rodzi jedynie okrucieństwo. Wygrał, sąd nie orzekł kary śmierci. Wielką próbą charakteru jest występowanie naprzeciw wrogo nastawionej publiczności. Darrowto uwielbiał. Ekranizacji doczekała się jego obrona w sprawie stan Tennessee przeciwkoJohnowi T. Scopesowi w tzw. małpim procesie, gdzie bronił nauczyciela, któremu zarzucono nauczanie teorii ewolucji Darwina. Sala sądowa wypełniona była fundamentalistami wznoszącymi modły za wyrok skazujący. Nie jest łatwo bronić, gdy ma się przeciwko sobie tłum fanatyków odpornych na merytoryczne argumenty. Podobną sytuację przeżyłem, reprezentując ministra przekształceń własnościowych Janusza Lewandowskiego w sprawie przeciwko prezesowi NIK Lechowi Kaczyńskiemu, który zarzucał ministrowi nierzetelność przy przeprowadzanych prywatyzacjach. Na sali rozpraw prezesowi towarzyszył tłum zwolenników palących świece w intencji jego zwycięstwa i skandujących „precz z żydowskimi bankierami”.Darrow osiągnął to, co wtedy mi się nie udało: spowodował, że pod wpływem wygłoszonych argumentów wrogo nastawiony tłum zmienił swoje sympatie. Trema przed wystąpieniem Aby w takich sytuacjach nie sparaliżował nas strach czy trema, musimy uodpornić się na stres. Często przez widzów będziemy identyfikowani z osobą, którą bronimy. Musimy pamiętać, że zawsze stoimy po słusznej stronie. Jak powiedział mecenas Tadeusz de Virion, nigdy nie bronimy zbrodni, ale osoby stojącej pod zarzutem. Pomoc obrońcy jest warunkiem koniecznym sprawiedliwego procesu, inaczej mielibyśmy do czynienia z inkwizycją. Nie możemy koncentrować się na tym, jak zostaniemy odebrani, i starać się przypodobać widowni. Bycie adwokatem pociąga za sobą wystawianie się na krytykę, która z obiektywizmem często nie ma nic wspólnego. Są sprawy, w których nie odniesiemy sukcesu, ale istotny jest styl, w jakim przegrywamy. Klasę adwokata wyznacza nie treść wyroku, ale jakość przeprowadzonej obrony. Zachowania wybitnych adwokatów przechodzą do historii. Mecenas Franciszek Nowodworski w 1913 r. przed sądem carskim bronił działaczy Narodowego Związku Robotniczego. W trakcie procesu zachorował, lekarze zabronili mu udziału w sprawie. On zdecydował, że nie pozostawi klienta bez obrony. Nie mógł chodzić, więc kazał zanieść się do sądu, a że nie mógł stać, przemawiał, klęcząc. Uniewinniono klienta, ale mecenas znalazł się w szpitalu. Nie rekomenduję, by będąc obłożnie chorym, przychodzić do sądu, ale nasze podejście do sprawy wpływa na końcowe świadectwo, jakie sobie wystawiamy.
Techniki konstruowania mowy końcowej
Co do techniki konstruowania mowy obrończej, by móc ją przygotować, trzeba sprawę doskonale poznać. Nie jest to łatwe – akta liczą i po kilkadziesiąt tomów. Ja staram się usystematyzować stan faktyczny tak, by móc go ująć w formie krótkiego konspektu. Potem szukam klucza do sprawy, taktyki, jak ją rozegrać; może nią być kruczek prawny, który przesądzi losy procesu. Jeden dobry pomysł proceduralny może okazać się skuteczniejszy od wielogodzinnego przemówienia. By znaleźć sposób na sprawę, trzeba o niej myśleć. Rzadko trafiają się rozwiązania stuprocentowo skuteczne. Nigdy nie mamy pewności, czy tym, co wymyśliliśmy, przekonamy sąd, dlatego nie możemy spoczywać na laurach. Zawsze warto mieć w zapasie dodatkowe argumenty. W jednej ze spraw obrońca znalazł uchybienie, które dyskwalifikowało wyrok. Zgodnie z orzecznictwem i doktryną orzeczenie skażone taką wadą nie powinno się ostać. Apelacja oparta została na tym argumencie. Niestety sąd ją oddalił. Przyznał wprawdzie, że dotychczasowe orzecznictwo było zgodne z tym, co twierdził obrońca, jednak prawo nie ma charakteru precedensowego i inne orzeczenia nie wiążą sądu, w którego ocenie w tej sprawie powołane uchybienie nie miało wpływu na treść wyroku.
Wiele spraw wydaje się beznadziejnymi, skazanymi na niepowodzenie. Taki sposób myślenia trzeba wyeliminować, zawsze jest coś do osiągnięcia. Gdy się nie uda, zawsze możemy pocieszyć się maksymą: „Żadna sprawa nie jest do końca przegrana, zawsze może posłużyć za negatywny przykład”. Przed sądem odwoławczym toczył się wieloosobowy proces. Przez wiele godzin przemawiali najznakomitsi adwokaci. Na sam koniec głos zabrał oskarżony, który bronił się sam. Po tym, co zostało powiedziane, nikomu przez myśl nie przeszło, że może wnieść coś nowego. Wystąpienie rozpoczął od stwierdzenia: „Moim zdaniem ten wyrok jest nieważny, bo nie został podpisany przez sędziów”. Uchybienie to uszło uwadze wszystkich. Nikt nie podejrzewał, że można popełnić tak oczywisty błąd. To lekcja, że wszędzie może być ukryty klucz do wygrania sprawy. Rozwiązania przychodzą w nieoczekiwanych momentach. Od lat sypiam z notesem przy nocnym stoliku. Często nad ranem zapisuję pomysły, żeby nie umknęły.
Gdy poznamy sprawę, zidentyfikujemy słabe strony oskarżenia i opracujemy własną taktykę, możemy przystąpić do przygotowywania przemówienia.
Istnieje szereg powiedzonek prawniczych mających gwarantować skuteczność obrony: „Kiedy masz prawo po swojej stronie, wal w fakty, kiedy masz fakty po swojej stronie, wal w prawo, kiedy nic nie jest po twojej stronie, wal w stół” czy „Jeśli nie możesz ich pokonać, to zamąć im w głowie”. Brzmią atrakcyjnie, ale do każdej sprawy trzeba podejść indywidualnie.
W przemówieniu sztuką nie jest opowiedzenie sprawy, bo wszyscy ją znają, sztuką jest nadanie jej naszej własnej interpretacji, do której przekonamy innych. Proces sądowy jest podobny do spektaklu teatralnego. Różnica polega na tym, że w sądzie nie ma napisanych wcześniej kwestii. Od nas tylko zależy, czy w czasie procesu pozostaniemy statystami, czy widzowie uznają, że odegraliśmy pierwszoplanową rolę. Często trzeba powstrzymać pokusę zabłyśnięcia. Naprawdędobrze wykonuje swoją pracę nie ten, kto przyciąga uwagę publiczności, ale ten, kto odnosi określony efekt. Broniłem w sprawie, w której sędzia nie potrafił zachować pozorów bezstronności i pewne było, że zapadnie wyrok skazujący. Dokonałem analizy sytuacji. Powiedzenie czegokolwiek byłoby zdradzeniem argumentów obrony. Wtedy cały wysiłek sądu przy pisaniu uzasadnienia zostałby skierowany na ich zdezawuowanie. Po co zawczasu zdradzać swoje atuty, mając pewność, że na tym etapie nie pozwolą wygrać? Podjąłem decyzję, by zrezygnować z przemówienia, poprosiłem o uniewinnienie i usiadłem. Z zaciśniętymi zębami zniosłem komentarze o niewykonywaniu powinności obrończych. W konsekwencji opłaciło się: w uzasadnieniu sąd nie odniósł się do wielu istotnych kwestii, co umożliwiło uchylenie wyroku. Oczywiście takie sytuacje należą do wyjątków. Jednak zawsze powinniśmy się zastanowić, czy w przemówieniu wykorzystać wszystkie argumenty. Zawsze musimy liczyć się z wyrokiem skazującym, a zatem dobrze mieć w zapasie coś do wykorzystania przed sądem odwoławczym – największe szanse powodzenia mają zarzuty dotyczące naruszenia procedury. Co do konstrukcji przemówienia: na początku radziłem, aby nie pisać go na kartce. Co zatem zrobić, aby nic z tego, co chcemy powiedzieć, nam nie umknęło? Ja wypisuję tezy, które chcę poruszyć, po czym zastanawiam się, w jak najbardziej efektowny i efektywny sposób przedstawić je sądowi. Swoją technikę przygotowywania przemówień zapożyczyłem od Marka Hłaski. W swojej książce „Piękni dwudziestoletni” opisywał, jak pracuje nad książkami. Gdy jakaś historia przychodziła mu do głowy, opowiadał ją każdemu, kogo spotkał, przedstawiając jej różne warianty. Gdy opowieść przybierała właściwą dramaturgię, przystępował do jej spisywania. Ja zrezygnowałem tylko ze słuchaczy; przemówienia układam w głowie, często wieczorami, leżąc w łóżku. Gdy jestem zadowolony z efektu, zapisuję we właściwej kolejności tezy do omówienia. Metoda miała skutki uboczne. Moje życie uczuciowe legło w gruzach po tym, jak w nocy, myśląc nad nowymi koncepcjami obrony, odruchowo zwracałem się do żony: „Proszę wysokiego sądu”. W dniu przemówienia może się okazać, że wobec argumentów oskarżyciela to, co przygotowaliśmy, jest niewystarczające. Notuję tezy prokuratora i najpierw staram się do nich odnieść, a potem przechodzę do tego, co przygotowałem. Czasem tak się nie da i wszystko trzeba przekonfigurować. W miarę zdobywania praktyki ripostę jesteśmy w stanie przygotować w kilka sekund. Nigdy nie powinniśmy wątpić, że damy sobie radę.
Kolejna z prawniczych zasad brzmi: „Ten, co twierdzi, że coś jest niewykonalne, nie powinien przeszkadzać wykonawcy”.
Reasumując
Przykro mi, jeżeli państwo nie znaleźliście w artykule tego, czego oczekiwaliście – gotowej recepty, jak w weekend nauczyć się wygłaszać przemówienia i wygrywać sprawy. Bycie obrońcą to sztuka, do której dochodzi się latami, co gorsza – z każdym rokiem wykonywania zawodu dostrzegamy coraz więcej swoich wad. By dobrze bronić, musimy skumulować w sobie poza talentem wiele umiejętności: znajomość prawa, zdolność logicznego myślenia, wiedzę ogólną, pasję, odwagę. Przed tymi, którym to się udało, chylę czoła.
* Wspólnik w kancelarii adwokackiej Pociej, Dubois i Wspólnicy Sp. j., autor książek, felietonów, słuchowisk radiowych.
1 A. Bloch, Prawnicze prawa Murphy’ego, Poznań 2000.
2 F. McLynn, Słynne Procesy, Warszawa 1996.
Mowa końcowa od A do Z
Osoby, które nie miały jeszcze możliwości uczestniczyć w rozprawie, mogą wyobrażać sobie postępowanie przed sądem rodem z amerykańskich filmów, w których pełnomocnicy wygłaszają płomienne mowy, a wszyscy, nie wyłączając sędziego, słuchają ich z zapartym tchem. W USA mowa końcowa prawnika może rzeczywiście dużo zmienić. Przemawia on bowiem nie tylko do sądu, ale w szczególności do ławy przysięgłych, którzy pod wpływem jego argumentów mogą zmienić swoje zapatrywanie na temat będący przedmiotem postępowania. Ci, którzy już praktykują, doskonale wiedzą, że w Polsce postępowanie sądowe wygląda zupełnie inaczej, a mowa końcowa ma jedynie podsumowywać ustalenia poczynione w toku postępowania dowodowego. Jak się do niej przygotować?
Pierwsze kroki
Aplikanci adwokaccy i radcowscy, którzy już za dwa miesiące nabędą uprawnienie do zastępowania adwokatów i radców prawnych przed sądami, zapewne zaczynają już myśleć o swoich pierwszych wystąpieniach przed organami wymiaru sprawiedliwości. O tym, jak przygotować się do swojej pierwszej samodzielnej rozprawy, przeczytacie TUTAJ. Prędzej czy później aplikant będzie musiał zmierzyć się nie tylko ze zwykłą rozprawą, ale również z rozprawą kończącą postępowanie w sprawie. Wbrew pozorom nie jest to przeżycie tak straszne, jak się wydaje, i wystarczy się do niego dobrze przygotować.
Krok nr 1. Zapoznaj się z aktami sprawy
Jest to pierwsza czynność niezbędna zarówno do przygotowania się do zwykłej rozprawy, jak i rozprawy końcowej. Nie sposób jest wygłosić mowy wtedy, gdy nie miało się możliwości zapoznać z aktami sprawy. Niestety, aplikanci często dowiadują się o terminie w dniu poprzedzającym rozprawę. Wtedy warto chociażby pobieżnie sprawdzić jakie dowody zostały przeprowadzone w toku postępowania. Jeżeli mimo to nie czuje się na siłach, aby cokolwiek powiedzieć o sprawie, a zwłaszcza zwięźle podsumować poczynione ustalenia, najlepiej ograniczyć się do oklepanego frazesu „Wysoki Sądzie, stanowisko jak dotychczas, wnoszę o (…)„.
Jednakże, nie zawsze ma się taką możliwość. Dotyczyć to będzie w szczególności cywilnego postępowania apelacyjnego, w którym ma miejsce zaledwie jedna rozprawa apelacyjna, podczas której wnosi się o zasądzenie od strony przeciwnej kosztów postępowania, w tym kosztów zastępstwa procesowego. W takiej sytuacji powinno się oczywiście dać sądowi powód, aby zasądzić koszty zastępstwa. Dotyczy to zwłaszcza tych przypadków, w których to nie my wnosiliśmy apelację od wyroku. Nie sposób zrobić tego w inny sposób, niż wygłaszając mowę końcową i udowadniając, że przygotowaliśmy się do rozprawy, która właśnie ma miejsce.
Krok nr 2. Zaplanuj swoją wypowiedź
Oczywiste jest, że nie sposób jest poruszyć w mowie końcowej wszystkiego, co byśmy chcieli. Ani sąd, ani strona przeciwna, nie mają ochoty wysłuchiwać mów, które trwają dłużej niż powinny. Z tego względu wypowiedź powinna być zwięzła i poruszać najważniejsze z punktu widzenia naszego klienta kwestie. Pomocne w wygłoszeniu mowy końcowej będą notatki sporządzone w podpunktach według schematu:
I. Wstęp – opis stanu faktycznego
II. Rozwinięcie – postępowanie dowodowe
III. Zakończenie – podsumowanie poczynionych ustaleń
Rozpoczynając mowę końcową słowami: „Wysoki Sądzie! W niniejszej sprawie (…)” należy pamiętać, aby nie podsumowywać całego stanu faktycznego. Chodzi tutaj przede wszystkim o to, aby zrobić krótkie wprowadzenie do naszej mowy. Dzięki temu wypowiedź będzie miała określone ramy, a tym samym będzie bardziej zrozumiała i spójna.
Najważniejszą częścią mowy końcowej jest oczywiście rozwinięcie. Na tym etapie powinniśmy podsumować postępowanie dowodowe, ale wyłącznie w tym zakresie, które było korzystne z punktu widzenia naszego klienta. W związku z tym, jeżeli przeprowadzono dowód, np. z opinii biegłego sądowego, który świadczy na niekorzyść klienta, nie powinniśmy w ogóle o nim wspominać. Każdy przeprowadzony dowód powinno się podsumować maksymalnie w kilku zdaniach, nie wdając się w głębszą polemikę. Nie można zapominać, że zarówno sąd, jak i strona przeciwna, również brały udział w postępowaniu i doskonale znają jego przebieg. Mowa końcowa ma jedynie podsumować najważniejsze poczynione ustalenia – z punktu widzenia naszego klienta.
Ostatnią częścią mowy końcowej powinno być zakończenie, które w kilku zdaniach powinno podsumowywać postępowanie oraz zawierać wyraźny wniosek końcowy, np. „W związku z powyższym, Wysoki Sądzie, wnoszę o uwzględnienie powództwa w całości„.
Najlepszym sposobem na przygotowanie wstępu, rozwinięcia i zakończenia mowy końcowej, jest spisanie wypowiedzi w podpunktach w formie krótkich zdań. Wypowiedź powinna mieć oczywiście charakter swobodny, a nie czytany z kartki, niemniej ze stresu nie raz zdarzy się o czymś zapomnieć. To „coś” jest niekiedy bardzo istotne. Z tego względu warto mieć pewnego rodzaju ściągawkę przed sobą, aby w każdej chwili móc na nią spojrzeć i przypomnieć sobie to, o czym miało się powiedzieć. Ponadto, działa to antystresowo. Wiedząc, że w każdej chwili możemy spojrzeć na kartkę, mniej się denerwujemy.
Krok nr 3. Niech górę weźmie rozsądek
Wbrew pozorom, rozsądek i umiar w wygłaszaniu mowy końcowej są bardzo ważne. Na ostatniej rozprawie, na której następuje zamknięcie przewodu sądowego i oddanie głosu stronom, sąd najczęściej ma już ukierunkowany ogląd na sprawę. Niemniej, zdarzają się skomplikowane sprawy, w których sąd ma wątpliwości i chce wysłuchać podsumowania z punktu widzenia obydwu stron postępowania, co może mu ułatwić podjęcie decyzji. To właśnie tutaj znajduje się „furtka” dla pełnomocnika procesowego, który swoją elokwencją może przechylić szalę na swoją korzyść.
Mimo to, biorąc pod uwagę obłożone do granic możliwości w dzisiejszych czasach wokandy sądowe, mowy końcowe nie powinny być długie. Dotyczy to zwłaszcza tych rozpraw, które odbywają się w godzinach popołudniowych. Najlepszym sposobem na dozowanie długości mowy końcowej jest obserwowanie reakcji sędziego. Jeżeli widzimy, że przestał nas słuchać i zaczął się niecierpliwić, najlepiej jest pominąć nieistotne kwestie i skrócić mowę do niezbędnego minimum.
Krok nr 4. Bądź sobą
Brzmi banalnie, ale może naprawdę wiele zdziałać. Wygłaszając mowę końcową nie powinno się próbować być kimś innym, niż jest się w rzeczywistości. Swoboda wypowiedzi powoduje bowiem, że jest ona bardziej autentyczna, chętniej się jej słucha i wyciąga z niej określone wnioski. Jeżeli to my chcemy te wnioski kreować, musimy postawić się na miejscu osoby, do której kierujemy naszą wypowiedź. Podobnie, jak w życiu prywatnym mamy do czynienia z różnymi typami osobowości, tak w sądzie będziemy mieć do czynienia z wieloma sędziami, którzy mają inne podejście do tego, jak powinna przebiegać rozprawa, a także jak powinien zachowywać się pełnomocnik procesowy oraz jak wyglądać ma mowa końcowa. Z tego względu, za każdym razem warto dostosowywać swoje wystąpienie do osoby, która nas słucha.
Wiem, że nic nie wiem – czyli jak wygłaszać przemówienie w sprawie karnej – Edukacja prawnicza
Tekst pochodzi z numeru: 4 (106) kwiecień 2009
Jacek Dubois
Dowiedziawszy się, że mam napisać o przemówieniach w sprawach karnych, nie mogłem powstrzymać uśmiechu. Dla mnie historia zatoczyła koło: przed ponad dwudziestu laty jako aplikant o mały włos nie zakończyłem kariery prawniczej przez kłopoty z wygłoszeniem mowy obrończej, a dziś mam doradzać, jak to robić. Życie potrafi zaskakiwać paradoksami.
Trochę historii
Mój rocznik był eksperymentalny: Rada Adwokacka zatrudniła aktora Marka Obertyna, by nauczył nas sztuki oratorskiej. Abyśmy mogli zabłysnąć zdobytą wiedzą, zorganizowano konkurs krasomówczy. Przygotowywałem się solidnie i napisałem zupełnie niezłe przemówienie. Bojąc się, by czegoś ważnego nie pominąć, odczytałem je z kartki. Poszło fatalnie, merytorycznie treść została unicestwiona fatalną formą przekazu. Gdy zakończyłem, mój nauczyciel dał mi do zrozumienia, że powinienem się zastanowić, czy nie rozminąłem się z powołaniem i nie powinienem szukać szczęścia w innym zawodzie niewiążącym się z publicznymi wystąpieniami. Powód porażki był prozaiczny – jestem dyslektykiem i płynne przeczytanie długiego tekstu przerastało moje możliwości. Od tego czasu moją podstawową zasadą jest niekorzystanie z wcześniej napisanych tekstów.
Fechtunek na słowa
By być wiarygodnym, siła naszych argumentów powinna pochodzić z głowy i serca, a nie z kartki.Wystąpienia w sądzie to fechtunek na słowa, nieustanne parowanie ataków oskarżyciela i próba przekonania sędziów do własnych racji. Idąc na sprawę, nie wiemy, co powie przeciwnik, często jesteśmy zaskakiwani argumentacją, której nie przewidzieliśmy. Naszym zadaniem jest zdyskredytowanie, czy wręcz ośmieszenie, tez przeciwnika. Na wydarzenia dziejące się na sali rozpraw musimy reagować na bieżąco, nie ograniczając się do wcześniej przygotowanej argumentacji, która nijak może się odnosić do spontanicznie rozgrywających się wydarzeń.
Gdy coś nas zaskoczy, warto trzymać się zasady: „Cokolwiek by się wydarzyło, udawaj, że się tego spodziewałeś”1.
Nasze wystąpienie nie jest sztuką dla sztuki. Nie tylko musi brzmieć pięknie, ale musi pomóc klientowi w konkretnej sytuacji. O wyroku decydują sędziowie, a naszym zadaniem nie jest zachwycenie ich pięknem wypowiadanych słów, ale przekonanie do naszych racji. By to osiągnąć, musimy zachować wzrokowy kontakt z gremium, do którego się zwracamy, czego nigdy nie osiągniemy, przemawiając z kartki. Sędziowie to profesjonaliści, jednak często przypadkowy gest czy wyraz twarzy pozwala domyślać się ich reakcji na nasze argumenty. Zdarza się, że sąd notuje to, co mówimy. Nie musi to być zwiastun sukcesu. Sędzia może zapisywać argumenty zarówno po to, by przytoczyć je w korzystnym wyroku, jak i po to, by je zbić, uzasadniając niekorzystne rozstrzygnięcie. Jednak to, że nasze słowa są notowane, znaczy, że mówimy rzeczy istotne. Obserwując słuchaczy, możemy reagować i rezygnować z argumentów niewywołujących zamierzonego skutku, by eksponować inne okoliczności. Byłoby to niemożliwe przy spisanym zawczasu przemówieniu.
Jak zatem przygotować i wygłosić przemówienie?
Każdy z nas jest indywidualnością i musi znaleźć własną drogę. To, co przynosi sukces jednemu, dla drugiego może być źródłem porażki. Sposób przemawiania musimy dostosować do naszych osobistych predyspozycji. Nie ma uniwersalnych recept. Mogę jedynie opowiedzieć, jak ja się uczyłem. Podstawa to zdobycie wiedzy ogólnej. Najwybitniejszy prawnik nie zostanie uznanym mówcą, jeśli nie potrafi wyrwać się z zamkniętego kręgu paragrafów. Dobra mowa obrończa jest kompilacją wiedzy fachowej, sztuki logicznego myślenia, posługiwania się anegdotą, znajomością historii, filozofii i literatury. Nie możemy oferować jedynie wielogodzinnego monologu prawniczego, musimy dać słuchaczowi odetchnąć, wychodząc swoimi argumentami poza suche paragrafy.
Warto czytać
Broniłem policjanta, który w trakcie obławy na tygrysa w dramatycznych okolicznościach postrzelił weterynarza. Aby ocenić zachowanie oskarżonego, trzeba było oddać jego stan psychiczny. Co mógł czuć, stojąc o kilka metrów od dzikiego zwierzęcia, doskonałego mordercy, którego naturalnym instynktem jest zabijać. Ale jak opowiedzieć o czymś, czego się samemu nie przeżyło? Jak wiarygodnie opisać paraliżujący strach, kiedy nigdy nie widziało się tygrysa na wolności? Przypomniałem sobie o Erneście Hemingwayu, pisarzu, który polował w Afryce. On wiedział, co się czuje w konfrontacji z dziką bestią; poświęcił temu opowiadanie „Krótkie i szczęśliwe życie Francis Macomber”. Broniąc, miałem ułatwione zadanie: mogłem o tym, co najprawdopodobniej przeżywał oskarżony, opowiedzieć słowami laureata Nagrody Nobla. Podobnie było w sprawie Kredyt Banku, gdzie reprezentowałem rodziny zamordowanych pracowników. Szukałem odnośników, do których można było porównać tę sprawę. Oskarżeni dokonali okrutnej, bezmyślnej zbrodni. Takie morderstwo opisał Truman Capote w opartej na faktach książce „Z zimną krwią”. Podobieństwo było zadziwiające: tam autor przedstawił opis bestialskich morderstw minuta po minucie, w czasie procesu przeżywaliśmy podobną wiwisekcję, oglądając na ekranach monitorów rekonstrukcję wydarzeń z podziemi banku.
Oskarżonym poświęcono artykuł w „Polityce”. Znajomi i sąsiedzi przedstawiali ich jako grzeczne, spokojne osoby lubiące dzieci. Przypomniał mi się Adolf Eichmann, hitlerowiec, któremu powierzono rozwiązanie kwestii żydowskiej, współodpowiedzialny za śmierć milionów osób – o nim znajomi wyrażali podobne opinie. Te skojarzenia wykorzystałem w mowie oskarżycielskiej.Warto jak najwięcej czytać – często literacki pierwowzór może stać się elementem naszego wystąpienia.
Trzeba też uczyć się od mistrzów. Jest kilka lektur obowiązkowych: „Erystyka, czyli sztuka prowadzenia sporów” A. Schopenhauera, książka dziekana paryskiej Rady Adwokackiej F. Payena „O powołaniu adwokatury i sztuce obrończej”, czterotomowy zbiór „Najwybitniejsze mowy w historii”, „Proces brzeski”, gdzie przytoczone są przemówienia najznamienitszych obrońców dwudziestolecia międzywojennego, czy „Palestra” z wystąpieniami oskarżycieli posiłkowych w procesie toruńskim o zabójstwo księdza Popiełuszki.
Warto słuchać
Lektur odwołujących się do prawniczych wystąpień na szczęście nie brakuje. Poza czytaniemwarto słuchać. Gdy odbywałem aplikację, przemierzaliśmy sale sądowe w poszukiwaniu ciekawych spraw, przemówienia były przedmiotem komentarzy w bufecie sądowym. Ten zwyczaj zanikł. W nawale własnych spraw nie znajdujemy czasu, by uczyć się od innych, nie korzystamy z darmowych lekcji. Warto słuchać nawet marnych wystąpień zgodnie z zasadą, że lepiej uczyć się na cudzych błędach niż na własnych.
Warto perfekcyjnie znać sprawę
Podstawą dobrego przemówienia jest perfekcyjna znajomość sprawy. Nie wierzę w skuteczność „wielkich improwizacji”. Wykazując znajomość sprawy, zyskamy szacunek słuchacza, co więcej – sąd może chcieć skorzystać z naszej wiedzy, dopytując nas o interpretację elementów, które uzna za istotne. Zysk jest podwójny: mamy szansę domyśleć się, w jakim kierunku podąża rozumowanie sądu, i użyć argumentów uzasadniających korzystne dla nas rozwiązania. Gdy dowody przedstawiamy wybiórczo lub w sposób rozmijający się z realiami sprawy, sąd albo zwróci nam uwagę, albo zlekceważy nasze argumenty, uznając, że opieramy je na nieprawdziwych założeniach.
Warto odnosić się do wszystkich istotnych dowodów Warto w przemówieniu odnosić się do wszystkich istotnych dowodów. Nie jest sztuką wyeksponowanie tych okoliczności, które przemawiają na naszą korzyść, ale zdyskredytowanie zeznań nas obciążających. Taktyka, że prokurator albo sąd czegoś nie dostrzegą, jest krótkowzroczna. Lepiej przecenić przeciwnika, niż go nie doceniać. Dlatego zarówno eksponujmy to, co dla nas korzystne, jak i identyfikujmy i zbijajmy argumenty przemawiające na niekorzyść naszego klienta. Nasze wystąpienie nie może pozostawać bez związku ze sprawą. Oczywiście nie musimy mówić tylko o konkretnym stanie faktycznym i związanych z nim przepisami, w ten sposób przy dłuższych przemówieniach znudzimy słuchacza. Wystąpienie powinniśmy urozmaicić. Możemy posłużyć się anegdotą, dowcipem, jeżeli charakter sprawy na to pozwala, prawie wszystkie chwyty są dozwolone. Istotne jest, by to, co mówimy, odnosiło się do tez, które chcemy wykazać. Przemówienia wygłoszone w oderwaniu od sprawy potrafią przynieść odwrotny efekt od zamierzonego. W latach osiemdziesiątych broniłem wraz z adwokatem słynącym z obron politycznych, niekryjącym niechęci do panującego ustroju. Proces dotyczył bójki stoczonej w wesołym miasteczku przez kilku dżentelmenów w stanie upojenia alkoholowego. Należało rozstrzygnąć, która strona była atakującą, a która atakowaną. Mówca rozpoczął wystąpienie, nawiązując do rozbiorów Polski, dokonał druzgocącej oceny rewolucji październikowej i stosunku ZSSR wobec państw Europy Wschodniej. Przemówienie historycznie było arcyciekawe, acz pozostające w bardzo luźnym związku ze zdarzeniami będącymi przedmiotem procesu. Na zakończenie okazało się, że obrońca przyczynę nagannych zachowań oskarżonych upatruje w polityce Związku Radzieckiego. Postawę młodzieńców tłumaczył jako przejaw buntu przeciwko narzuconemu ustrojowi. Wystąpienie miało charakter edukacyjny. Podejrzewam, że oskarżeni pierwszy raz w życiu mieli okazję posłuchać o historii Polski. Jednak słuchając wyroku, zastanawiałem się, czy nie otrzymali dodatku dysydenckiego. Ważne jest, by powoływane argumenty były adekwatne do kalibru sprawy. Ze spraw małych nie róbmy na siłę wielkich, nauczmy się zachowywać właściwe proporcje. Nie nadużywajmy słów i nie używajmy argumentów, które nas samych nie przekonują, bo nie przekonają też innych, a nam wystawią złe świadectwo. Broniąc, zachowujmy maksymalny dystans emocjonalny do sprawy, bo tylko wtedy zachowamy obiektywizm. Jeżeli za jakąś tezą zaręczamy swoim słowem, oznacza to, że znajdujemy się na skraju przepaści. Dbanie o utrzymanie uwagi słuchaczy Obowiązkiem mówcy jest dbanie o utrzymanie uwagi słuchaczy. Wartkość narracji, nagłe zwroty w dramaturgii przemówienia, posługiwanie się interesującymi figurami stylistycznymi, mówienie rzeczy ciekawych, wszystko to zwiększa szanse na to, że zostaniemy wysłuchani. Starajmy się dobierać oryginalne, czasem przewrotne intelektualnie argumenty – tak łatwiej wpłynąć na wyobraźnię słuchacza, niż posługując się banałem. Przykładem może być przemówienie mecenasa Geralda Gardiniera w sprawie z 1960 r. Korona przeciwko Penguin Books LTD (wydawnictwo chcące opublikować pełną wersję „Kochanka Lady Chatterley” autorstwa D.H. Lawrence’a oskarżono o naruszenie ustawy o obscenicznych publikacjach). Reprezentując wydawnictwo, adwokat zadał pytania odwołujące się do wyobraźni sędziów: „Świadkowie czytają książkę i nie stają się przez to zdemoralizowani i zepsuci. Nikt nie sugeruje, że Wysoki Sąd albo sędziowie przysięgli stali się zdemoralizowani i zepsuci. Zawsze dotyczy to kogoś innego, nigdy nas samych”2. Przemawiając, unikajmy monotonii, nie powołujmy się na okoliczności wszystkim na sali znane, w ten sposób możemy tylko uśpić słuchacza. Jeżeli nie jest to absolutnie konieczne, nie mówmy o rzeczach oczywistych, skupmy się na tym, co jest sporne i wymaga rozstrzygnięcia. Czasem mówcy, by skoncentrować na sobie uwagę, dopuszczają się ekstremalnych zachowań. W mowie na koniec procesu dotyczącego kłótni małżeńskiej zakończonej rękoczynami obrońca swoje przemówienie zaczął słowami: „Bzz, bzz, bzz”. Bzyczał tak przez ponad minutę, w końcu zirytowany przewodniczący nie wytrzymał i krzyknął na adwokata: „Panie mecenasie, proszę przestać, pan obraża sąd”. Obrońca oczekiwał takiej reakcji. Gdy udało mu się ją wywołać, normalnym już głosem przeszedł do meritum. „Widzi sąd – zwrócił się do orzekającego gremium – ja potrzebowałem kilkunastu sekund, aby wyprowadzić sąd z równowagi, a mój klient przez ponad dwadzieścia lat ze stoickim spokojem znosił prowokacyjne zachowania żony, zanim zareagował”. Nie wiem, czy ta technika obrony okazała się w efekcie skuteczna, ale zamierzony cel został osiągnięty – mówca przyciągnął uwagę sądu. Różnorodne style wygłaszania mów Wysłuchanie wielu przemówień pozwoli poznać różnorodne style wygłaszania mów obrończych. Jednak nie starajmy się bezmyślnie naśladować najlepszych. Każdy z nas ma swoje niepowtarzalne predyspozycje, które powinien wykorzystać. Próba stylizowania się na innych może doprowadzić do katastrofy. Poznając arkana zawodu, z zapartym tchem słuchałem Tadeusza de Virion czy Krzysztofa Piesiewicza, zafascynowany intelektualnym ładunkiem ich wystąpień. Podziwiałem wspaniałe krasomówcze popisy Władysława Pocieja. Doceniam ich kunszt, ale nigdy nie starałem się żadnego z nich naśladować. Nie mój sposób skojarzeń i nie mój temperament. Próbując im dorównać, mógłbym się tylko ośmieszyć. Oni przemawiali na najwyższych poziomach konstrukcji intelektualnych, często niedostępnych dla przeciętnego odbiorcy. Ja wolę mówić prostym, łatwo przyswajalnym językiem. Takie wystąpienie z pozoru nie jest tak efektowne, jeśli jednak uda się utrzymać żelazną logikę i konsekwencję w prezentowanych poglądach, wprowadzić ciekawe figury retoryczne i odniesienia, można osiągnąć pozytywny efekt. Nie próbujmy się wbić w cudzą skórę. Idol zawodowy Warto jest mieć swój wzór zawodowy idola, któremu chciałoby się dorównać. Jeśli jest on z innej epoki, tym lepiej, nigdy nie dojdzie do konfrontacji. Dla mnie taką osobą jest Clarence Darrow, amerykański adwokat przełomu XIX i XX wieku. Stał się bohaterem książki Irwinga Stone’a „W imieniu obrony”. Ten autor pisał biografie najwybitniejszych ludzi i do takich osób zaliczył obokMichała Anioła, van Gogha czy Jacka Londona także adwokata. Clarence Darrow zasłużył na to – był obrońcą spraw słusznych, acz często niepopularnych. Sławę zdobył jako obrońca przywódców związkowych. Był liberałem, zdeklarowanym przeciwnikiem kary śmierci, bronił w najsłynniejszych procesach, m.in. w sprawie stan Illinois przeciwko Leopoldowi i Loebowi. Byli to studenci zafascynowani filozofią F. Nietzschego, którą interpretowali w specyficzny sposób. Uznali, że to oni są wybrańcami, których nie obowiązuje prawo moralne. Stwierdzili, że mogą rozporządzać losem innych, i postanowili popełnić morderstwo doskonałe. Zabili swojego kuzyna. Zostali zdemaskowani po kilku dniach. Jedyną niewiadomą w procesie było, czy zostaną skazani na śmierć, czy dożywotnie więzienie. Publiczność domagała się krwi. Do historii przeszło przemówienie Darrowa, będące jednym z najsłynniejszych w historii protestów przeciwko karze śmierci. Przemawiał przez trzy dni. Dziennikarze nazwali go starym lwem po tym, jak zrzuciwszy marynarkę, w samej koszuli miotał się po sali sądowej i zachrypniętym ze zmęczenia głosem przekonywał, że okrucieństwo rodzi jedynie okrucieństwo. Wygrał, sąd nie orzekł kary śmierci. Wielką próbą charakteru jest występowanie naprzeciw wrogo nastawionej publiczności. Darrowto uwielbiał. Ekranizacji doczekała się jego obrona w sprawie stan Tennessee przeciwkoJohnowi T. Scopesowi w tzw. małpim procesie, gdzie bronił nauczyciela, któremu zarzucono nauczanie teorii ewolucji Darwina. Sala sądowa wypełniona była fundamentalistami wznoszącymi modły za wyrok skazujący. Nie jest łatwo bronić, gdy ma się przeciwko sobie tłum fanatyków odpornych na merytoryczne argumenty. Podobną sytuację przeżyłem, reprezentując ministra przekształceń własnościowych Janusza Lewandowskiego w sprawie przeciwko prezesowi NIK Lechowi Kaczyńskiemu, który zarzucał ministrowi nierzetelność przy przeprowadzanych prywatyzacjach. Na sali rozpraw prezesowi towarzyszył tłum zwolenników palących świece w intencji jego zwycięstwa i skandujących „precz z żydowskimi bankierami”.Darrow osiągnął to, co wtedy mi się nie udało: spowodował, że pod wpływem wygłoszonych argumentów wrogo nastawiony tłum zmienił swoje sympatie. Trema przed wystąpieniem Aby w takich sytuacjach nie sparaliżował nas strach czy trema, musimy uodpornić się na stres. Często przez widzów będziemy identyfikowani z osobą, którą bronimy. Musimy pamiętać, że zawsze stoimy po słusznej stronie. Jak powiedział mecenas Tadeusz de Virion, nigdy nie bronimy zbrodni, ale osoby stojącej pod zarzutem. Pomoc obrońcy jest warunkiem koniecznym sprawiedliwego procesu, inaczej mielibyśmy do czynienia z inkwizycją. Nie możemy koncentrować się na tym, jak zostaniemy odebrani, i starać się przypodobać widowni. Bycie adwokatem pociąga za sobą wystawianie się na krytykę, która z obiektywizmem często nie ma nic wspólnego. Są sprawy, w których nie odniesiemy sukcesu, ale istotny jest styl, w jakim przegrywamy. Klasę adwokata wyznacza nie treść wyroku, ale jakość przeprowadzonej obrony. Zachowania wybitnych adwokatów przechodzą do historii. Mecenas Franciszek Nowodworski w 1913 r. przed sądem carskim bronił działaczy Narodowego Związku Robotniczego. W trakcie procesu zachorował, lekarze zabronili mu udziału w sprawie. On zdecydował, że nie pozostawi klienta bez obrony. Nie mógł chodzić, więc kazał zanieść się do sądu, a że nie mógł stać, przemawiał, klęcząc. Uniewinniono klienta, ale mecenas znalazł się w szpitalu. Nie rekomenduję, by będąc obłożnie chorym, przychodzić do sądu, ale nasze podejście do sprawy wpływa na końcowe świadectwo, jakie sobie wystawiamy.
Techniki konstruowania mowy końcowej
Co do techniki konstruowania mowy obrończej, by móc ją przygotować, trzeba sprawę doskonale poznać. Nie jest to łatwe – akta liczą i po kilkadziesiąt tomów. Ja staram się usystematyzować stan faktyczny tak, by móc go ująć w formie krótkiego konspektu. Potem szukam klucza do sprawy, taktyki, jak ją rozegrać; może nią być kruczek prawny, który przesądzi losy procesu. Jeden dobry pomysł proceduralny może okazać się skuteczniejszy od wielogodzinnego przemówienia. By znaleźć sposób na sprawę, trzeba o niej myśleć. Rzadko trafiają się rozwiązania stuprocentowo skuteczne. Nigdy nie mamy pewności, czy tym, co wymyśliliśmy, przekonamy sąd, dlatego nie możemy spoczywać na laurach. Zawsze warto mieć w zapasie dodatkowe argumenty. W jednej ze spraw obrońca znalazł uchybienie, które dyskwalifikowało wyrok. Zgodnie z orzecznictwem i doktryną orzeczenie skażone taką wadą nie powinno się ostać. Apelacja oparta została na tym argumencie. Niestety sąd ją oddalił. Przyznał wprawdzie, że dotychczasowe orzecznictwo było zgodne z tym, co twierdził obrońca, jednak prawo nie ma charakteru precedensowego i inne orzeczenia nie wiążą sądu, w którego ocenie w tej sprawie powołane uchybienie nie miało wpływu na treść wyroku.
Wiele spraw wydaje się beznadziejnymi, skazanymi na niepowodzenie. Taki sposób myślenia trzeba wyeliminować, zawsze jest coś do osiągnięcia. Gdy się nie uda, zawsze możemy pocieszyć się maksymą: „Żadna sprawa nie jest do końca przegrana, zawsze może posłużyć za negatywny przykład”. Przed sądem odwoławczym toczył się wieloosobowy proces. Przez wiele godzin przemawiali najznakomitsi adwokaci. Na sam koniec głos zabrał oskarżony, który bronił się sam. Po tym, co zostało powiedziane, nikomu przez myśl nie przeszło, że może wnieść coś nowego. Wystąpienie rozpoczął od stwierdzenia: „Moim zdaniem ten wyrok jest nieważny, bo nie został podpisany przez sędziów”. Uchybienie to uszło uwadze wszystkich. Nikt nie podejrzewał, że można popełnić tak oczywisty błąd. To lekcja, że wszędzie może być ukryty klucz do wygrania sprawy. Rozwiązania przychodzą w nieoczekiwanych momentach. Od lat sypiam z notesem przy nocnym stoliku. Często nad ranem zapisuję pomysły, żeby nie umknęły.
Gdy poznamy sprawę, zidentyfikujemy słabe strony oskarżenia i opracujemy własną taktykę, możemy przystąpić do przygotowywania przemówienia.
Istnieje szereg powiedzonek prawniczych mających gwarantować skuteczność obrony: „Kiedy masz prawo po swojej stronie, wal w fakty, kiedy masz fakty po swojej stronie, wal w prawo, kiedy nic nie jest po twojej stronie, wal w stół” czy „Jeśli nie możesz ich pokonać, to zamąć im w głowie”. Brzmią atrakcyjnie, ale do każdej sprawy trzeba podejść indywidualnie.
W przemówieniu sztuką nie jest opowiedzenie sprawy, bo wszyscy ją znają, sztuką jest nadanie jej naszej własnej interpretacji, do której przekonamy innych. Proces sądowy jest podobny do spektaklu teatralnego. Różnica polega na tym, że w sądzie nie ma napisanych wcześniej kwestii. Od nas tylko zależy, czy w czasie procesu pozostaniemy statystami, czy widzowie uznają, że odegraliśmy pierwszoplanową rolę. Często trzeba powstrzymać pokusę zabłyśnięcia. Naprawdędobrze wykonuje swoją pracę nie ten, kto przyciąga uwagę publiczności, ale ten, kto odnosi określony efekt. Broniłem w sprawie, w której sędzia nie potrafił zachować pozorów bezstronności i pewne było, że zapadnie wyrok skazujący. Dokonałem analizy sytuacji. Powiedzenie czegokolwiek byłoby zdradzeniem argumentów obrony. Wtedy cały wysiłek sądu przy pisaniu uzasadnienia zostałby skierowany na ich zdezawuowanie. Po co zawczasu zdradzać swoje atuty, mając pewność, że na tym etapie nie pozwolą wygrać? Podjąłem decyzję, by zrezygnować z przemówienia, poprosiłem o uniewinnienie i usiadłem. Z zaciśniętymi zębami zniosłem komentarze o niewykonywaniu powinności obrończych. W konsekwencji opłaciło się: w uzasadnieniu sąd nie odniósł się do wielu istotnych kwestii, co umożliwiło uchylenie wyroku. Oczywiście takie sytuacje należą do wyjątków. Jednak zawsze powinniśmy się zastanowić, czy w przemówieniu wykorzystać wszystkie argumenty. Zawsze musimy liczyć się z wyrokiem skazującym, a zatem dobrze mieć w zapasie coś do wykorzystania przed sądem odwoławczym – największe szanse powodzenia mają zarzuty dotyczące naruszenia procedury. Co do konstrukcji przemówienia: na początku radziłem, aby nie pisać go na kartce. Co zatem zrobić, aby nic z tego, co chcemy powiedzieć, nam nie umknęło? Ja wypisuję tezy, które chcę poruszyć, po czym zastanawiam się, w jak najbardziej efektowny i efektywny sposób przedstawić je sądowi. Swoją technikę przygotowywania przemówień zapożyczyłem od Marka Hłaski. W swojej książce „Piękni dwudziestoletni” opisywał, jak pracuje nad książkami. Gdy jakaś historia przychodziła mu do głowy, opowiadał ją każdemu, kogo spotkał, przedstawiając jej różne warianty. Gdy opowieść przybierała właściwą dramaturgię, przystępował do jej spisywania. Ja zrezygnowałem tylko ze słuchaczy; przemówienia układam w głowie, często wieczorami, leżąc w łóżku. Gdy jestem zadowolony z efektu, zapisuję we właściwej kolejności tezy do omówienia. Metoda miała skutki uboczne. Moje życie uczuciowe legło w gruzach po tym, jak w nocy, myśląc nad nowymi koncepcjami obrony, odruchowo zwracałem się do żony: „Proszę wysokiego sądu”. W dniu przemówienia może się okazać, że wobec argumentów oskarżyciela to, co przygotowaliśmy, jest niewystarczające. Notuję tezy prokuratora i najpierw staram się do nich odnieść, a potem przechodzę do tego, co przygotowałem. Czasem tak się nie da i wszystko trzeba przekonfigurować. W miarę zdobywania praktyki ripostę jesteśmy w stanie przygotować w kilka sekund. Nigdy nie powinniśmy wątpić, że damy sobie radę.
Kolejna z prawniczych zasad brzmi: „Ten, co twierdzi, że coś jest niewykonalne, nie powinien przeszkadzać wykonawcy”.
Reasumując
Przykro mi, jeżeli państwo nie znaleźliście w artykule tego, czego oczekiwaliście – gotowej recepty, jak w weekend nauczyć się wygłaszać przemówienia i wygrywać sprawy. Bycie obrońcą to sztuka, do której dochodzi się latami, co gorsza – z każdym rokiem wykonywania zawodu dostrzegamy coraz więcej swoich wad. By dobrze bronić, musimy skumulować w sobie poza talentem wiele umiejętności: znajomość prawa, zdolność logicznego myślenia, wiedzę ogólną, pasję, odwagę. Przed tymi, którym to się udało, chylę czoła.
* Wspólnik w kancelarii adwokackiej Pociej, Dubois i Wspólnicy Sp. j., autor książek, felietonów, słuchowisk radiowych.
1 A. Bloch, Prawnicze prawa Murphy’ego, Poznań 2000.
2 F. McLynn, Słynne Procesy, Warszawa 1996.
MOWA KOŃCOWA
MOWA KOŃCOWA
2007-08-09 02:37 Re: MOWA KOŃCOWA adzia:)
A może kotoś ma jakiś dobry wzór bądź zasady jak wygłosić taką mowę?
raz jeszcze dziękuję za ewentualną pomoc…
pozdr.
—
skomentuj
2007-08-09 03:18 Re: MOWA KOŃCOWA Bungo
adzia napisał(a):
> Mam wygłościć swoja mowę końcową w sprawie karnej:(
> Co mogę powiedzieć a co powinnam a czego kategorycznie nie?
> Z góry dziękuję za odpowiedź…
>
> pozdr.
>
>
w mojej ocenie powinnaś powtórzyć zasadnicze wątki odpowiedzi na akt
oskarżenia (chyba że odpowiedz się trochę zdezaktualizowala) oraz
wskazać na te elementy procesu, które wzmacniają Twoją wersję.
Na pewno nie powinnaś drążyć tych wątków, w których masz słabe szanse
przekonania Sądu. Ale dobrze byłoby zaatakować (jesli się da)
zasadnicze argumenty oskarżenia)..
==>> pozdrawiam:-)
==>> Bungo skomentuj
2007-08-09 07:45 Re: MOWA KOŃCOWA Johnson
adzia pisze:
> Mam wygłościć swoja mowę końcową w sprawie karnej:(
> Co mogę powiedzieć a co powinnam a czego kategorycznie nie?
jeśli jesteś oskarżoną to:
“przyznaje się i proszę o łagodny wymiar kary”, albo też “Nie przyznaje
się i proszę o uniewinnienie”. Dalsze gadki nie mają większego sensu.
—
@2007 Johnson
http://johnsonpl.blogspot.com/
http://notki.com.pl/johnson
“Wszystko należy upraszczać jak tylko można, ale nie bardziej” skomentuj
2007-08-09 09:38 Re: MOWA KOŃCOWA Sowiecki Agent
adzia:) napisał(a):
> A może kotoś ma jakiś dobry wzór bądź zasady jak wygłosić taką mowę?
>
> raz jeszcze dziękuję za ewentualną pomoc…
przeczytaj odpowiedz na akt oskarzenia bokuna 🙂 zamiescil na grupie
—
>> http://wynagrodzenie.info << darmowe 'porady prawne' wolontariuszy w zakresie rozliczeń pracowników i pracodawców, prowadzenia księgi oraz ewidencji, rozliczeń z fiskusem oraz ZUSem. skomentuj 2007-08-10 07:56 Re: MOWA KOŃCOWA stern
Mowa końcowa mecenasa Krzysztofa Stępińskiego w sprawie Macieja Bajkowskiego
Uniewinniający wyrok wydał w środę 7 marca 2018 roku sędzia Łukasz Biliński, z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia.
Poniżej publikujemy mowę końcową mecenasa Krzysztofa Stępińskiego w tej sprawie.
Wysoki Sądzie!
Proszę o uniewinnienie Pana Macieja Bajkowskiego z powodów oczywistych. W ogólnoludzkim rozumieniu słowa „czynić zło” Pan Bajkowski nie zrobił nic złego. Nie zrobił nic, co byłoby sprzeczne z prawem. Uważam, że Sąd powinien ustalić, że Pan Bajkowski zachował się nie tylko odważnie, ale i mądrze.
Na wstępie chciałbym zaznaczyć, że ja w ramach tego procesu nie będę się domagał od Wysokiego Sądu, aby Wysoki Sąd przesądził – bo przecież oceniamy zachowanie Pana Bajkowskiego – czy i ile razy pan prezydent Andrzej Duda złamał Konstytucję. Proszę natomiast, żeby z pola widzenia Sądu nie uciekł oto ten rzeczywisty fakt.
W procesie, w którym mamy oceniać, czy działanie oskarżonego było umyślne, Pan Bajkowski twierdzi z podniesioną przyłbicą, że działał z premedytacją, w sposób umyślny. I żadnych faktów, jeśli chodzi o to zdarzenie, nie kwestionujemy.
Najciekawszym problemem [w tej sprawie] jest [tutaj] proces motywacyjny. Dlaczego sprawca czynu o formalnych znamionach przestępstwa albo wykroczenia podjął decyzję, że zrealizuje takie a nie inne działania?
Chciałbym zaznaczyć – i tu posłużę się ulubioną formułą panów posłów Morawieckiego seniora i pana posła Piotrowicza – że ten budynek [Pałac Prezydencki] należy do suwerena. To nie jest własność pana prezydenta Andrzeja Dudy. To nie jest również własność Kancelarii Prezydenta. To jest własność nas wszystkich. A więc jak wszyscy, to wszyscy. Jeśli to jest więc w takim razie w jakiejś części również własność pana Bajkowskiego, to powiedziałbym, że stosunek do tego budynku możemy mieć trochę inny niż stosunek do mojego skromnego domu na Mokotowie, który stanowi moją własność.
Chciałbym, żebyśmy przez chwilę zastanowili się i poddali analizie to, co pan Bajkowski na tym budynku wyświetlił. Pan Bajkowski wyświetlił na tym budynku przy pomocy laserowego rzutnika – [a czyn ten] w żaden sposób nie mógł uszkodzić budynku – napis następujący: „zdradza ojczyznę ten, kto łamie jej najwyższe prawo”. Chciałbym zwrócić uwagę na to, że w tym napisie nie ma nic wulgarnego. W tym napisie nie ma nic obraźliwego, nie ma w tym napisie żadnej groźby. W tym opisie wyrażona jest pewna opinia. Albo coś więcej. Ale o tym „coś więcej” będę mówił w dalszej części mojego wystąpienia.
Zdrada. Bardzo ciekawy jest desygnat pojęcia rzeczownika zdrada. Zdrada, Wysoki Sądzie, to – cytując za słownikiem – „świadome złamanie przysięgi lub odstępstwo od przyjętych (przez siebie, najbliższe osoby lub daną społeczność) norm czy wartości, działanie przeciwko tym normom i wartościom, zaparcie się ich, a także jawna lub skryta ich negacja”. Człowiek dopuszczający się zdrady określany jest słowem „zdrajca”.
Czy konstytucja jest najwyższym prawem? W tym kraju konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej jest najwyższym prawem. Ponieważ zdaję sobie sprawę z tego, że nasza procedura prawna nie przewiduję pytań kierowanych przez obrońcę do sędziego, to ja rzucę takie pytanie w próżnie. Będzie to więc tak zwane pytanie retoryczne. Mianowicie moje pytanie brzmi w sposób następujący: „czy Pan, panie Sędzio zgadza się ze stwierdzeniem in abstracto, że „zdradza ojczyznę ten, kto łamie jej najwyższe prawo”? Zaznaczę, że ja nie odnoszę [tego pytania] do prezydenta Andrzeja Dudy. Ja to pytanie rzucam w próżnię. My mieliśmy już iluś prezydentów i będziemy mieli kolejnych iluś prezydentów. W związku z czym ja mówię o osobie, która jest nie zdefiniowana.
Moje pytanie brzmi: „czy prezydent, który łamie konstytucję zdradza najwyższe prawo?”. Ja uważam, że łamie. Dlaczego? Dlatego, że przysięgał na Konstytucję, że Konstytucji będzie przestrzegał.
Wysoki Sąd śledzi z pewnością publikacje i zna na pewno listę tych wszystkich profesorów konstytucjonalistów – łącznie z profesorami akademickimi z macierzystej uczelni prezydenta Andrzeja Dudy – którzy twierdzą i udowodnili to, że prezydent Duda wielokrotnie złamał Konstytucję. Ja tylko przypomnę, że prezydentowi Dudzie przytrafiły się następujące zachowania, które można potraktować jako złamanie, czy też zdradzenie Konstytucji: odmówił przyjęcia przysięgi przez prawidłowo wybranych członków sędziów Trybunału Konstytucyjnego, zaprzysiągł dublerów wybranych na obsadzone miejsca, podpisał ustawę o Trybunale Konstytucyjnym, podpisał pakiet ustaw sądowych i ustaw o Sądzie Najwyższym, ułaskawił niewinnego. Te działania są kontynuowane.
Różnego rodzaju podpisy pana prezydenta Dudy mają prawo usprawiedliwiać działania obywateli niezadowolonych z takich działań. Klasycznym przykładem jest podpisanie ostatnio ustawy o IPN. I dzisiejsza wycieczka szefa gabinetu prezydenta, który jedzie – przepraszam za wyrażenie – ze spuszczonymi uszami wyjaśniać, co takiego wydarzyło się, że w Departamencie Stanu zapanowała powszechna niechęć do tego, żeby Biały Dom był odwiedzany przez naszego prezydenta.
Pan Bajkowski, który interesuje się tym, co się dzieje w tym kraju – i ma prawo się tym interesować – działa w oparciu o przepis artykułu 54. Konstytucji, który to zapis każdemu z nas zapewnia wolność wyrażania swoich myśli i poglądów. Pan Bajkowski również ma świadomość tego, że istnieje Europejska Konwencja Praw Człowieka, która ma nie mniejsze znaczenie w Polsce, bo jest ponadustawowa. Zapewnia ona każdemu z nas prawo wolności wyrażania opinii.
Wiem, że już o tym mówiłem jakiś czas temu, w tym samym składzie, na tej samej sali. Ale ponownie chciałbym zwrócić uwagę, że konstrukcja wykroczenia zawiera w sobie pewne elementy materialne i formalne. Przepis, który z artykułu pierwszego kodeksu wykroczeń mówi o tym, że wykroczenie to nie czyn społecznie szkodliwy, to jest tak zwany element materialny. Wskazówką do tego, jak należy oceniać taką szkodliwość czynu niech będzie wyrok Sądu Najwyższego. A tutaj się kłania zasada samodzielności sądu, która niestety w [coraz częstszych] sytuacjach zostaje ograniczana.
Chciałbym wspomnieć o dwóch wyrokach Sądu Najwyższego w dwóch procesach rehabilitacyjnych, gdzie Sąd wyraźnie stwierdził, że „czyn ten nie jest szkodliwy społecznie jeśli jest niebezpieczny dla grupy sprawujących władzę ale nie jest niebezpieczny, a nawet jest wskazany, dla całego społeczeństwa”.
Zapytam więc: jeśli mamy do czynienia z prezydentem, który łamie Konstytucję i mamy do czynienia z obywatelem, który widzi, że dzieje się to na jego oczach, to czy ten obywatel – któremu Konstytucja gwarantuje prawo wyrażania poglądów, który zgodnie z Europejską Konwencją Praw Człowieka ma prawo wyrażać takie poglądy – czy on dopuszcza się czynu społecznie szkodliwego? Czy dopuszcza się czynu społecznie szkodliwego obywatel, który umieszcza na Pałacu Prezydenckim – w którym tymczasowo pracuje i mieszka prezydent – napis, memento, przestrogę?
Chciałbym zwrócić uwagę Wysokiemu Sądowi, że w 31 października 1517 roku na drzwiach kościoła w Wittenberdze niejaki Marcin Luter przybił kilkadziesiąt – a nawet sto ileś – tez. To były tak zwane tezy odpustowe. Marcin Luter widział, co się dzieje z kościołem. Jak się frymarczy pewnego rodzaju wartościami i jaki jest upadek pewnych wartości. I ja nie przypominam sobie, żeby Marcin Luter – od którego zaczęła się historia protestantyzmu i którego poglądy oraz zasady wyznawania religii i stosunku do Boga (a w uproszczeniu stosunku do reguł panujących w kościele rzymskokatolickim) – odniósł jakąś karę.
Druga rzecz na którą chciałbym zwrócić uwagę Wysokiego Sądu to jest rok 539 przed Chrystusem – uczta Baltazara. Są tacy, którzy twierdzili, że Księga Daniela jest księgą napisaną przez autora i nie koresponduje z faktami [historycznymi]. Jednakże badacze, którzy przekopywali Bliski Wschód odkryli napisy, z których świadczyło, że król Baltazar rzeczywiście żył.
Żydzi to jest naród, który często walczy o wolność. Chyba częściej niż inne narody. W każdym razie ów Baltazar był ciemiężycielem narodu wybranego i któregoś dnia 539 roku p.n.e. podczas uczty Baltazara tajemnicza ręka za plecami króla namalowała napis następującej treści: „mane, tekel, fares”. „Mane” – Bóg obliczył twoje panowanie i ustalił jego kres. „Tekel” – zważono cię na wadze i okazałeś się zbyt lekki. „Fares” – twoje królestwo uległo podziałowi, oddano je Medom i Persom. Po polsku, tak jak to się przyjmuje tłumaczyć, napis ten znaczy: „policzono, zważono, rozproszono”.
Memento, przestroga. To, co umieścił pan Maciej Bajkowski na Pałacu Prezydenckim to jest nic więcej jak tego rodzaju memento.
Oczywiście ja nie życzę panu prezydentowi Dudzie losu króla Baltazara. Wręcz przeciwnie. Życzę mu, żeby dożył późnej starości otoczony wnukami. Życzę panu prezydentowi również, żeby w kolejkach linowych nie malowano mu nad głową: „mane, tekel, fares” by mógł spokojnie jeździć na nartach. Natomiast życzą mu również, żeby nauczył się przestrzegać Konstytucji. I dlatego wnoszę o uniewinnienie pana Macieja Bajkowskiego.
Przeczytaj więcej o sprawie Macieja Bajkowskiego
7 zasad jak przygotować mowę końcową
Na co zwracasz uwagę przygotowując mowę końcową? 🤔
Ubiegły tydzień zakończyłam wygraną w bardzo trudnej i ważnej dla klienta sprawie.💪 Zanim jednak zapadł tak wyczekiwany wyrok przyszedł jak zwykle czas na mowy końcowe. Tym razem ten moment nieco mnie zaskoczył. 👀
Po wywiedzeniu stanowiska w imieniu mojego klienta, pełnomocnik pozwanego swoją mowę… odczytał z kartki.🙄 Pełnomocnik obecny na każdej wcześniejszej rozprawie, starszy wiekiem, doświadczeniem i tytułem naukowym.🤔 Cały czar argumentacji prysł.
Nawet najlepsza mowa jeśli jest odczytywana znacznie traci na odbiorze. Jak zatem przygotować się do mowy końcowej, która nie tylko wzbudzi zainteresowanie, ale i skłoni do refleksji nad rozstrzygnięciem sprawy?💡💡💡
Siedem zasad, o których należy pamiętać przygotowując mowę końcową:
1) Kluczowa jest dobra znajomość akt, w szczególności najważniejszych dokumentów i protokołów z poszczególnych rozpraw 📚📒📓
2) Warto w punktach odnotować najważniejsze kwestie, które chcemy poruszyć i cytaty z poszczególnych zeznań lub z orzecznictwa 📃
3) Mowa powinna być wcześniej przez nas przygotowana i przećwiczona (najlepiej na głos) 🔊
4) Wypowiedź nie powinna być zbyt długa, ale ważne, aby poruszała najważniejsze zagadnienia i zaciekawiała odbiorcę 🧐
5) Ustrukturyzowanie i uporządkowanie argumentów ułatwia odbiorcom zrozumienie co chcemy powiedzieć 📊
6) Kwestie najważniejsze mówimy na początku – z czasem bowiem uwaga odbiorców się rozluźnia i ryzykujemy, że nie wychwycą kwestii z naszego punktu widzenia najważniejszych – korzystajmy ze struktury amerykańskiego newsa 📰
7) Mowa końcowa, jak sama nazwa wskazuje winna zostać wypowiedziana – nasza wypowiedź (nawet jeśli nie jest idealna), jest znacznie przyjemniejsza w odbiorze niż najlepszy nawet odczyt 🎤🔊🔔
A Ty?
Na co zwracasz uwagę przygotowując mowę końcową?
Zdarza Ci się ćwiczyć wcześniej czy idziesz na żywioł?
키워드에 대한 정보 mowa końcowa w sądzie wzór
다음은 Bing에서 mowa końcowa w sądzie wzór 주제에 대한 검색 결과입니다. 필요한 경우 더 읽을 수 있습니다.
이 기사는 인터넷의 다양한 출처에서 편집되었습니다. 이 기사가 유용했기를 바랍니다. 이 기사가 유용하다고 생각되면 공유하십시오. 매우 감사합니다!
사람들이 주제에 대해 자주 검색하는 키워드 Mowa mecenasa Edwarda Turczynowicza w procesie apelacyjnym Henryka Stokłosy
- turczynowicz edward
- henryk stokłosa
- apelacja stokłosy
- henryk stokłosa apelacja
Mowa #mecenasa #Edwarda #Turczynowicza #w #procesie #apelacyjnym #Henryka #Stokłosy
YouTube에서 mowa końcowa w sądzie wzór 주제의 다른 동영상 보기
주제에 대한 기사를 시청해 주셔서 감사합니다 Mowa mecenasa Edwarda Turczynowicza w procesie apelacyjnym Henryka Stokłosy | mowa końcowa w sądzie wzór, 이 기사가 유용하다고 생각되면 공유하십시오, 매우 감사합니다.